Wczorajszy dzien jak juz wczoraj pisalam- nie nalezal do najlepszych, dowodem na to jest wieczor, na zakonczego ktorego zdazylismy sie jeszcze poklocic z I. - mimo ze byl w pracy...

Wkurzyl mnie okropnie

...nie pamietam kiedy ostatni raz tak wyzywalam

. Ja staram sie mu pomoc, a on jak taka bambaryla idzie w zaparte, ze jego pomysly sa naj... Pan wszystkowiedzacy...

i oczywiscie o co sie rozchodzi- o samochod! Jak bylismy w Pl to na sam koniec cos zaczelo stukac w kole

. Nie wiedzial co to jest, a mechanik mial za malo czasu zeby to zbadac. I. jest poprostu przeczulony jak mu cos stuka- nawet jesli tylko on to slyszy

...sam zbadal co to jest i wyszlo, ze wahacz. Bylam w sklepie motoryzacyjnym i dowiedzialam sie ile kosztuje jeden (a jak wymieniac to od razu trzeba dwa) i wyszlo mojemu kochanemu mezulkowi, ze w PL bedzie taniej kupic

. Wiec zaangazowal moich rodzicow, ktorzy mu to kupili. Ale Pan Wszystkowiedzacy nie pomyslal, ze trzeba bedzie to przeslac do uk i ze to tez kosztuje

. Rodzice dowiedzieli sie ile kosztuje przesylka i wyszlo, ze tyle samo zaplacilibysmy za te czesci tutaj

. Wiec teraz I. chce zeby rodzice to oddali, a on sobie tutaj kupi

. Nie pomyslal oczywiscie, ze zwroty sa do 7 dni- a juz jest powyzej. Ktos mu powiedzial, ze mozna oddac w ciagu 14tu dni i sie kurczowo tego trzyma. Ale tacie w sklepie powiedzieli ze w razie co w ciagu 7 dni. I uparty szuka teraz rozwiazania, ktore ani nie bedzie tansze ani mniej klopotliwe. Nasz znajomy jedzie do Pl niedlugo- leci samolotem wlasciwie. Pomijajac, ze mieszka kolo Szczecina (a przesylka z G-dza do Sz-na tez przeciez kosztuje), przeciez samolotem mu nie pozwola przewiezc wahaczy!!! Kto na lotnisku przepuscilby kolesia z dwoma metalowymi pretami...

Poprosil mnie wczoraj zebym zadzwonila do mamy i z nia pogadala- pogadalam, chociaz wiedzialam i widzialam, ze byla zla. Ja tez bym zreszta byla, gdyby mi ktos tak dupe zawracal...

Potem prosil zebym zadzwonila do niego, zeby mu powiedziec co ustalilismy. Ja do niego dzwonie mowie mu co i jak, a on na mnie z pretensjami wyjezdza...

Na dodatek nie rozumie, ze moj tato pracuje od 7 do 7, a mama z mala Julka nie moze tak poprostu wyskoczyc na miasto... Uniosl sie honorem i powiedzial, ze dla moich rodzicow cokolwiek zalatwic to jest problem i juz o nic ich nie poprosi...

Nawet mi nie dal wszystkiego powiedziec.

Z mama wymyslilam, ze moze poda paczke przez kierowce autokaru i my ja odbierzemy w miescie niedaleko, albo mamy znajomego ktory przyjezdza raz w miesiacu moze on dalby rade... Ale Irek na sile swoje gada... Wkurzylam sie, bo przegial. Ja probuje pomoc, a on na mnie wyjezdza... Baran jeden.
Dziekujemy za komplemenciki 
a co do Irka
...I understand what you mean... ale... USzki do góry...
ten mały 'dołek' szybko minie, zobaczysz 
no ja nie wiem...jak on tak dalej bedzie postepowal to sie na ciche dni zapowiada... ech
