Looooooool Andzia wysylam ci fluidki..... hehe widzicie mamy na pismie Adzi oswiadczenie

A tak nawiazujac do tematu poloznych i ich zachowania z watku Lei, ktora opisywala porod swojej kuzynki, postanowilam wam napisac kochane dziewczynki co ja sie dowiedzialam o tutejszej opiece i porodach.
Szpital w ktorym zamierzam rodzic jest jakies 30 minut drogi od naszego domku (blizszego zreszta nie ma). Sal porodowych jest duzo, kazda jest pojedyncza, przystosowana do porodow rodzinnych. Sa tez pojedyncze sale przystosowane do porodow w wodzie. Przy porodzie sa podobno gora dwie polozne, z jedna z nich wspolpracuje sie od poczatku do konca (co uwazam za plus), a druga zajmuje sie dzidziusiem i pomaga. W razie komplikacji wzywany jest natychmiast lekarz i wowczas on tez jest obecny. Przed porodem podobno nie przechodzi sie zabiegow "kosmetycznych" typu golenia, lewatywy itp. (nie wiem czy maja jakies inne sposoby czy jak, tu jestem niedoinformowana).
W przypadku pacjentki z Polski (tutaj ciekawostka), ktora nie potrafi biegle komunikowac sie w jezyku angielskim, przygotowane sa tabliczki z polskimi napisami, np. rodzaje znieczulen- pokazuja rozne tabliczki i masz wskazac, ktore chcesz, napisy typu "przyj", "oddychaj" itp. Napewno bedzie was to smieszyc, ale tak naprawde jest.
Slyszalam, ze polska pielegniarka czy polozna startowala tu do pracy, ale czy ja przyjeli to nie wiem, jesli tak to w sumie na plus.
Personel ma super opinie, wszyscy przyjaznie nastawieni, pomocni itd. Ja moge personel pochwalic, jako ze juz na oddziale patologii lezalam... Porody rodzinne jak najmilej widziane. Podobniez kiedy jest maz/partner to jest prawie tak "obslugiwany" jak sama rodzaca.
Zdazyl sie tylko jeden przypadek, kiedy po porodzie jedna z moich znajomych byla szyta przez lekarza i cos spapral, bo miala problemy z gojeniem.
Irek caly czas sie zastanawia, czy byc ze mna. Nie boi sie widokow, tylko ze cos beda do niego mowic, a on nie zrozumie w tych emocjach. Jednak spotkal sie przypadkiem na kawce u znajomych z kolezanka, ktora rodzila razem z mezem (ja bylam wtedy w PL) i rozmawiala z nim ponoc tlumaczac jak na obczyznie wazne dla rodzacej kobiety jest to, ze maz trzyma ja za reke. Ja osobiscie nie naciskam, ale jasne, ze wolalabym zeby Irek byl ze mna, chociazby wlasnie dlatego,zeby miec kogos swojego, po swojsku mowiacego. Jak bedzie- zobaczymy.
Szczerze, to boje sie chyba bardziej niz wy wszystkie, chociazby dlatego, ze jestem na obczyznie.
Ale jak bedzie trzeba to nawet przy chinczykach urodze

A sis sie smiala ostatnio, zeby mi tabliczek z hiszpanskim nie pomylili.... Chociaz ja umiem sie kontaktowac po ang to wole zeby te tabliczki byly w razie co, bo emocje moga wziac gore...