Rozumiem was kobitki. U mnie jest podobnie. Zostalo okolo 7 miesiecy. czesc rzeczy jest juz zalatwiona. Ale u nas tez sa sprzeczki o rozne rzeczy. najczesciej o to, ze jak twierdzi moj narzeczony "i tak bedziemy mieli slub o jakim sie nam nie marzylo, a ja jeszcze wymyslam, a to wszystko kosztuje" sek w tym, ze na poczatku ustalilismy budzet i ja sie tego trzymam, oczywiscie probujac tez zaoszczedzic, a on jeszcze by obcial o polowe rezygnujac z rezcyz, o ktorych ja zawsze marzylam.
Ostatnio nawet moja znajoma powiedziala mu "A co ty sie wtracasz do sukni slubnej. SUKNIA TO JEST TYLKO BROCHA PANNY MLODEJ NIE PANA MLODEGO!" hehe troche sie uspokoil- nie marudzi bynajmniej jaka ta suknia bedzie droga lub nie. Jego zdaniem powinnam kupic suknie od zony jego kumpla i przerpbic ja sobie na moj rozmiar

oj sie wkurzylam. Przeciez suknia to jest chyba ze wszystkich rzecz najwazniejsza, kobieta zrobi wszytsko zeby czuc sie jak ksiazniczka, jak zawsze sobie marzyla- przynajmniej ja tak mysle.
Ostatnio powiedzialam mu ze chyba sama bede robila zaproszenia, to najpierw zapytal ile tp bedzie kosztowalo, a potem wzruszyl ramionami. Zadalam mu pytanie "Ty sie nie przejmujesz jak to bedzie prawda?" Odpowiedzial ze przejmuje sie, ale bez przekonania.
jako ze w moim zwiazku trzeba mowic wszytsko doslownie i duzymi literami, to dalam mu do zrozumienia, ze chcialabym zeby wykazal jakas wlasna inicjatywe i chociazby zadedykowac mi piosenke. To mi powiedzial "wszytsko bedzie kochanie ty sie nie martw".
Nie mniej jednak postanowilam wziac niektore sprawy w swoje rece. Np. sprawy typu wystroj kosciola, ktory on uwaza za nie konieczny i takie tam...
Kobitki faceci jacy sa tacy sa i nie zawsze rozumieja jak bardzo my to przezywamy, a przeciez bardzo bysmy chcialy zeby rozumieli malo tego zeby tez sie przejmowali i pokazali, ze cos robia. Tymczasem w wiekszosci przypadkow jest inaczej, pozostaje nam jedynie mysl pocieszajaca, ze przynajmniej nas nie ograniczaja w naszych dluuuugich przygotowaniach.
Booooziole dla wszystkich