busia, nie daj się zwariowac. Przez takie podejście - tj. traktowanie ślubu jak przedsięwzięcia równego organizacji Igrzysk olipijskich, można sobie popsuć cały nastrój, zniechęcić się do ślubu, a czasem i do związku. Po jaką cholerkę tak się rozpędzać, jeśli nawet nie było jeszcze zaręczyn.
Daj się chłopakowi wykazać, oświadczyć jak należy (a może jeszcze się wcale nie zdecydował na 100%

) a nie żeby się miał oświadczać, "bo sala i orkiestra juz zamówiona". To chyba całkowite pomylenie kolejności działań!! Nie uważasz?
Ja sama żałuję, że nie miałam spontanicznych zaręczyn, bo wyszło tak, że razem wybieraliśmy pierścionek, kiedy to zawsze marzyłam, aby przeżyć wspaniałe zaskoczenie. Nie udało się.. ale na szczęście nie zaczęłam niczego planować, póki nie miałam pierścionka na palcu

A i teraz nie daję się zwariować. Powoli, od stycznia skreślam kolejne punkty "programu" i jestem pewna, że do 29 lipca się wyrobię.
Już znam przykład dziewczyny z forum, która po pierwszym zachwycie i wielkiej werwy w przygotowaniach, całkiem zobojętniała, wręcz wolałaby wszystko odwołać. Nie jest to z resztą przypadek odosobniony... takie dążenie szybkie i za wszelką cene do organizacji idealnego ślubu, prowadzi często do zatracenia sensu całego wydarzenia. Między narzeczonymi wybuchają kłótnie (to akurat mogę powiedzieć i o nas), bo napięcie czasem nas przerasta.
Więc apeluję... wyluzujcie dziewczyny!
