Dziewczyny mam trochę problem z młodym. Poszedł we wrześniu do żłobka. Pomijam fakt, że połowę z tego czasu był w domu, bo co trochę łapie jakieś infekcje wirusowe i jeszcze nie zdąży się przyzwyczaić a ląduje z wysoką gorączką na parę dni w domu. Od soboty mały jest nie do wytrzymania. Płacze z byle powodu, denerwuje się i potem znów płacze i tak na zmianę. Zdrowotnie jest czysty, pytany czy coś go boli odpowiada, że nie, nie ma teraz gorączki, gardło czyste, brzuszek miękki. Tylko skąd to zachowanie. Obstawiamy z mężem że to chyba jakiś kryzys. Młody przyzwyczajony był, że większość czasu miał kogoś dorosłego do swojej zabawy lub po prostu gdzieś w pobliżu. Teraz przez pól dnia jest wśród różnych dzieci i nikt nie będzie nad nim skakał i roztkliwiał się.
Sama nie wiem. Mam dość takiego zachowania, ręce mi opadają i momentami i czuję się bezsilna. Nie chce ciągle na niego krzyczeć, bo to chyba w niczym nie pomaga. Nie wiem jak mu pomóc, a jednocześnie przyzwyczaić do nowej sytuacji. Pani w żłobku bardzo go chwalą, mówią, że się słucha, że ładnie je, śpi itp... kurcze tylko ostatnio w domu jest nie do wytrzymania. Miałyście też tak?