Aga, ale jak ma to sens...
rodzice, którzy mają możlwiość pozostania z dzieckiem w domu zostają, leczą ten nawet lekki katarek i kaszelek i co? puszczaja po paru dniach do przedszkola, a tam od groma dzieci kaszlących i kichających. Dzieci te, ze wzgledu na pracę rodziców zostać w domu nie mogą i zarażają. Dziecko na które mama dmucha i chucha jest wiec od nowa narażone i oczywiście po paru dniach znowu pojawia sie u niego katarek...i co znowu ma zostać w domu

sorry, ale dla mnie to bez sensu..
ja tak robiłam w zeszłym roku...byle katarek i chrypka to zamykałam Adulka w domu na parę dni. Wystarczyło by go podleczyć i był zdrów jak ryba...ale tylko przez następne 4 dni

bo po powrocie do przedszkola akcja katarek zacznała się na nowo

i tak w kółko

Trwało to z 2 m-ce.
Powiedziałam dość. Przechodził w przedszkolu katar a potem już problemu nie było.
Oczywiście po przedszkolu inhalacje mu robiłam, podawałam jakieś syropki wzmacniające i wit C. Przeszło. Uodpornił się organizm.
Oczywiście nie mówie o tu o sytuacji, kiedy dziecko jest z gilem po pas, wypluwającym płuca i na dodatek z gorączką. To inna bajka.
Też inna sytuacja, kiedy jest zakaz przyprowadzania dzieci do przedszkola z katarkiem i obowiązuje on wszystkich i bez wyjątku...
ale wiadomo, ciężko taki zakaz się egzekwuje, bo wystawione zaświadczenie lekarskie o tym że dziecko jest zdrowe, kończy sprawę.