Wszystko wyszlo poprostu z różnicy zdań. My nie mieszkamy jeszcze całkiem sami, bo mamy wspołlokatorów, którzy chcąc nie chcąc uczesticzą troche w naszym życiu a my w ich. Chociaz oboje staramy sie nie wtracac w prywatne sprawy. Irek stwierdził, że to jest jego ślub i nikt mu nie będzie mowił co i jak ma robić.
Faktycznie trzeba przyznac, że Irek po1 nienawidzi zakupow, jest poprostu chory jak jedziemy cos kupowac, no chyba ze ma baaaardzo dobry dzien po 2 bardzo szanuje ciezko przez siebie zarobione pieniadze.
Jest mi strasznie przykro, ze temat akurat dotyczyl mojej sukni

tymbardziej, ze naprawde sie nie zdecydowalam.
Uwazam ze oboje maja racje w pewnych kwestiach, ale za nic nie chcialam takiej sytuacji.
To prawda ze on sie troche zbyt angazuje w moja suknie, a wlasciwie jej cene...ale z drugiej strony pieniadze sa nasze wspolne, mimo to jednak nie powinnam przeciez sie stresowac przy wyborze sukni, bo to ma byc przyjemna rzecz no nie...
Nie wiem co zrobic...sa rozne za i przeciw, rozne sugestie i pomysly...tylko, ze jestem w tej cholernej Anglii to jest problem!!!
Jak bede w swieta w grudniu to nie wiadomo, czy 3 dni miedzy swietami a sylwestrem beda otwarte