dzis Ariel zrobil mi numer....Jak bylam w pracy, napisal mi ze dzis On robi obiad i ze beda same pychotki. To ja sie ucieszylam - jakies pieczone ziemniaczki czy cos... A Ariel mowi ze dzis kotlety z....łosia... myslalam ze sie pomylił jak pisał, ze o łososia chodzi... A On nie, upiera sie ze z łosia... no to ja mowie ze nie bede tego jadła... wogóle myslalam ze przywiozl ten wynalazek od swojej rodzinki ze wsi - On stamtad zawsze jakies dziwaczne rzeczy przywozi...No i pytam, czy mam sobie sama zrobic obiad, mowi ze nie, ze cos mi przygotuje innego. No ok, wracam do domku, widze ziemniaczki, sosik i jakies miesko, dzwonie do niego - mowi ze to miesko dla mnie - schabowy. Mysle sobie - akurat, to pewnie ten łos, tylko Ar chce mnie w konia zrobic zebym to zjadla i nie ruszylam, zrobilam sobie tosty. Ar wrócil, pyta sie co jadlam, mowie ze tosty. A On ze miesko czeka, zebym chociaz sprobowala - ja mowie ze nie rusze... No i co sie okazalo, nie ma takiej mozliwosci by w Polsce kupic mieso z losia, to byl schabowy i On na obiad tez jadl schabowego, ze mnie robil sobie jaja... I teraz chodzi po domu, z rak robi sobie rogi i ryczy jak łoś.... rrrrrrrr