Ja co prawda karmiłam króciutko, ale pożreć mnie mały zdążył

Też polecam Purelan z Medeli

Dziewczyny, mam pytanie o nocne wycieczki dziecka - wiek 3lata i 3 miesiące

Pytałam w innym miejscu, ale nie dostałam zbyt wielu odpowiedzi, więc może spróbuję tu

Post będzie długi...

Ze spaniem bywało u nas różnie, zdarzały się nocne wędrówki, ale ogólnie rzecz biorąc nie było większych problemów. Nigdy nie był przyzwyczajany do spania z nami, od początku miał swoje łóżeczko, więc i odzwyczajać od wspólnego spania nie musieliśmy (pomijam spanie w syt. awaryjnych jak choroba, złe samopoczucie, jakiś nocny straszek itp.). Odkąd skończył 9m śpi u siebie w pokoju, a od dłuższego czasu ma swoje "dorosłe" łóżko (które zresztą od początku bardzo polubił

). Zasypia przy czytanej bajce.
I teraz sedno: o ile nocne wędrówki kończyły się na odprowadzeniu Młodego z powrotem do jego łóżka (czyli budził się, ale tak naprawdę "nic od nas nie chciał", bo dał się bez problemu odprowadzić i zasypiał spokojnie dalej), tak teraz od jakichś 2 tygodni budzi się i nie chce dalej spać u siebie... Jest płacz, niemal krzyk, wołanie "gdzie jesteś", albo jak go położę z powrotem, to "gdzie idziesz". Jak tylko wyjdę z pokoju to zaczyna płakać albo z płaczem (lub bez) przychodzi do nas. Nie bardzo uśmiecha mi się spanie w trójkę, bo Tymek nigdy nie był do tego przyzwyczajany i nie chcę, żeby to się zmieniło. Tym bardziej, że w wieku trzech lat dzieci raczej odzwyczaja się od spania z rodzicami, a nie przyzwyczaja

Nocki wyglądają tak, że jak obudzi się z płaczem (albo bez, ale słyszymy że idzie do nas) i wołaniem to wstajemy na zmianę raz ja, raz mąż, czekamy w Tymka pokoiku aż zaśnie i wracamy do siebie. Tłumaczenia, że jesteśmy obok, za ścianą, tam gdzie zawsze, obietnice wspólnej zabawy rano jak się wyśpimy na nic się zdają. Nie ma mowy o tym, żeby go odprowadzić do łóżeczka i wyjść zanim zaśnie (jak do tej pory), bo w sekundę jest płacz. Pomału puszczają nam nerwy, a każda nocka kończy się dokładnie odwrotnie niż bym chciała - Młody ląduje w końcu w naszym łóżku, a ja zazwyczaj przenoszę się do salonu, bo w trójkę nikt z nas się nie wyśpi... W naszym życiu nie wydarzyło się nic, co mogłoby u Tymka wywołać lęk, niepewność czy jakieś inne trudne uczucia... Może to taki etap, skok rozwojowy? Macie jakieś pomysły? Rady? Pozwalać mu przychodzić do nas i przeczekać, aż "ten etap minie", czy odprowadzać konsekwentnie...? Logiczna by była konsekwencja - wiem. Tylko że zostały mi 4 dni ferii, a potem znów wracam do pracy i nie wyobrażam sobie nie spać pół nocy, albo i lepiej... Laski HELP!