Olcia...co ja Ci tu moge napisać.....Znam to wszystko od podszewki, bo sama to przezyłam
Staraliśmy się z Rysiem o dzidzię przez 6 m-cy (było i mierzenie tempki i obserwacja sluzu...Vall pamiętasz??? Boże kiedy to było!!!

:D) i jak się udało...ja cała w skowronkach mówię mu,że będzie TATĄ- a on tylko tak patrzy dziwnie na mne....i tyle...nic więcej...aż się poryczałam....
Potem do końca 4 m-ca baardzo źle się czułam. Cały czas miałam nudności, prawie nic nie jadłam (w 3 tyg. schudłam 6kg

)...a mój R. zdziwiony- czemu ja się źle czuję skoro brzucha nie widać..... Myslałam,że go zabiję....To w nim przede wszystkim powinnam mieć oparcie....a on przeciwko mnie?

Nie mieszkam aż tak daleko od rodziców, ale jednak wieś to wieś...żadnej koleżanki, ciotki- nikogo do kogo można iść na kawę...R. całe dnie pracuje, wraca wieczorem i nbawet się mną nie interesuje....
BVaaardzo przeżywałam tą sytuację.....(bo myslałam,że po tych starankach to on mnie na rękach będzie nosił...a on cham nie chciał....

:P:P:P)
Było jedno usg, drugie- a mój mąż dalej jakby kawalerem był...wrrrrr....I ja z nim non stop rozmawiałam i moja mama i jego mama i jego siostra (notabene ma termin na 11.07 więc niedługo zostanę ciocią

).....żadne rozmowy nie dawały rezultatu......
1.05 mój mąż po raz pierwszy poczuł,że maleństwo kopie,
3.05 zobaczył,że brzusio mi się rusza-
i chyba wtedy zrozumiał,że dzidzia w brzuszku już żyje....że już jej bije serducho, dotarło do niego,że słyszy co się do niej mówi (a nie raz mu o tym mówiłam)....
Myslę,że on tego potrzebował....dzidzia w brzuchu to dalej dla niego ABSTRAKCJA, ale on już rozumie,że mogę mieć gorsze dni,że boli mnie brzuch (np.jest twardy i na nic nie mam siły),że może być mi słabo....
Ale jak sam powiedział...
on wie,że będziemy mieć dzieciaczka i że już by chciał by maleństwo było na świecie -ale i tak jak na razie przede wszystkim interesuje go moje zdrowie i moje samopoczucie....To taki typ...i może Twoja druga połówka też taka jest....
Przecież ci nasi mężczyźni tak naprawdę kochają nas nad życie (inaczej by się z nami nie żenili)....i jak wiadomo
Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wesnus... i trzeba im wybaczyć....My od samego początku czujemy się mamami, dbamy o siebie i martwimy się czy u naszego maleństwa jest wszysko dobrze...a faceci.....jak już będziecie tulić swoją Kruszynkę- to gwarantuję Ci,że swiata poza nią nie będzie widział....tak już jest....Oni czuja się OJCAMI jak juz jest ten skarb na świecie.....
Uffff...ale sie rozpisałam.....Mam nadzieję,że nie przynudziłam ........
Ola na pewno wszystko bedzie ok, a co do czułości....nikt nie każe Ci robić nie wiadomo czego w łóżku....ale może twój mąż chciałby być tylko przytulony, może on chce usłyszeć,że jest Ci potrzebny (mój R. właśnie tego potrzebował)...bo przecież dzidzia zmienia wasze życie o 360 stopni...MOże on sie martwi,że nie zarobi na rodzinę,że czegoś Wam bedzie brakować.....Rozmawiałaś z nim na ten temat (ja kilka razy musiałam Rysia zapewniać,że na pewno damy radę)

??
Myslę,że będzie ok- tylko rozłąka to nie jest dobry pomysł...przecież tak naprawdę Ty go potrzebujesz (nawet teraz kiedy nie rozmawiacie prawie ze soba.....dobrze mieć go przy sobie, prawda?

)
Olcia tulam Cię mocno i przepraszam,że się tak rozpisałam....