To chyba jest kwestia nastawienia. Moje jest bardzo poważne, tak jak pisałam, te minuty w kościele są dla mnie sensem tego dnia, jego istotą, na nie czekam, na nie się cieszyłam (bo chwilowo nie potrafię). Wszystkie moje plany, przygotowania, pomysły, koncentrują się wokół mszy ślubnej. Serce mi krwawi, jak pomyślę, że z czegoś, ze względu na pośpiech, trzeba będzie zrezygnować.

Czekam więc z niecierpliwością na maila od ojca, który ma nam udzielać ślubu. Mam nadzieję, że to zwróci spokój i radość przygotowań.
Bo ja wiem, że macie Dziubasku, Maniarko i Rybko rację, że nie powinnam się przejmować i myśleć pozytywnie, ale chwilowo nie potrafię.
Gośiaczku80, bardzo Ci dziękuję za rady, Twoje zdjecia oczywiście widziałam

Nie chcę koka, nie chcę prostych włosów w dniu ślubu. Tak się czeszę na codzień, nie będę czuła sie dobrze bez liczków, a te nigdy mi się nie trzymały, bez względu na to, jak zostały zrobione. Zaryzykuję trwałą. Decyzja zapadła

Po prostu bardzo sie sobie podobam w lokach. Nie wyobrażam sobie już innej fryzury.
Diadem... ponieważ nie będę mieć klasycznego koka, trudno mówić o preferowanym przeze mnie upięciu. Tutaj zdam sie na fryzjerkę. Aha, ona robi dobre trwały, widziałam, nie "pali" włosów. A jeśli chodzi o jej inwencję twórczą, to ona też uważa, że ładnie mi w lokach i jakąś fryzurę na ich bazie powinnam mieć.