hej hej kochane
skoro tak się domagacie to z największą przyjemnością opisuję co i jak...
a więc w piątek wybrałam się z mamą do salonu ”kontrolnego” tak go nazywam bo byłam jakiś czas temu w jednym salonie w którym zakochałam się w pewnej sukni

były łzy radości drżenie rąk i chęć zakupu gdyby nie mój wrodzony jakby upór

bo nie potrafię kupić zwykłego ciucha w pierwszym sklepie bez obejrzenia co jest w innych żeby nie żałować pochopnego wyboru, a co dopiero mówić jak chodzi o suknię ślubną…
No i w piąteczek po pracy pojechałyśmy z mamą do salonu który wizualnie spodobał mi się gdy kiedyś przypadkiem go odwiedziłam. Pani pozwoliła obejrzeć suknie na wieszakach i na manekinach i wybrać co się podoba żeby przymierzyć- tak też zrobiłam - wybrałam 5 sukienek:
Pierwsza (z manekina) była taka bajkowa/ księżniczkowa w której gorset był przeźroczysty a dół sukni był po prostu ooogromny

zadziwiająco była bardzo lekka ale to nie mój styl choć miło było poczuć się jak księżniczka… zastanawiałam się gdzie by tam się mój PM zmieścił- chyba z metr dalej (albo pod spódnicą -jak skwitowała moja mami

)
Nr 2 (z manekina) była ładna miała śliczną aplikację z kamyków na wysokości biodra, satynową górną część, a spódnicę całą z falbanek… fajna była, ale to nie to - bo nie przepadam za falbankami

Nr 3 (z manekina) to suknia do której podeszłam w pierwszej kolejności jak tylko weszłam do salonu (czego nie pamiętam - to powiedziała mi mama) i powiedziałam że była by śliczna gdyby nie 3 falbanki

bo jak wspomniałam nie lubię falbanek

miała to co chciałam mieć w sukni - to co podobało mi się w modelach, które w necie oglądałam, a mianowicie - podkreślony biust (bo mam co pokazać- a co

) marszczenia na brzuszku (bo mam co ukryć - a co

) obniżoną talię bo wydaje mi się to sexowne

i nie za szeroką spódnicę:)
No i jak ją założyłam …. to odpłynęłam

to było TO TO TO

poczułam się piękna, zgrabna, sexowna i jak panna młoda

rewelacyjne uczucie

i przede wszystkim miała to wszystko co chciałam

co mi się podobało… a nawet więcej

Bo gdy ją założyłam powiedziałam że uwielbiam te 3 falbanki i w życiu ich nie oddam

bo dodają zwiewności lekkości sukni a zarazem mi

nie chciałam jej ściągnąć

ale musiałam…
Bo w kolejce czekały jeszcze 2 suknie - klasyczne litery A (z wieszaków), ale pierwszą z nich ściągnęłam chyba już po 3 minutkach bo po swojej poprzedniczce wyglądała tak nijak… a ostatnia piata miała ładne hafty srebrną nicią, ale też poprzez krój A wyglądała jak miliony sukienek wszystkich panien młodych. Od razu zadałam więc pytanko czy mogę ponownie założyć nr 3?

- po czym pani stwierdziła że czekała aż padnie z mych ust to słowo bo ona to czuła

choć nie myślała że z moimi bioderkami ładnie się ta suknia będzie prezentować - a jednak

A ja czułam że to jest to

Uśmiech od ucha do ucha

Dodam że moja mama nie była zachwycona bo nie do końca rozumiała po co ta obniżona talia i mówiła że może by tam wyżej jedną falbankę więcej doszyć

Ale jak widziała moją radość i stanowcze twierdzenia że tak ma być to z czasem się przekonała

a gdy dostałam welonik to obie odpłynęłyśmy w dodatku jak pani rozłożyła przepiękny tren z haftami i cekinami

ja po prostu się zakochałam :d radość nie do opisania

ale co prawda łezki się nie pojawiły tylko wzruszenie i drżenie w brzuchu

i uśmiech dookoła głowy chyba

ale wiedziałam że chcę właśnie ją

że to jest moja suknia ślubna

w której chcę iść do ołtarza i w niej chcę się w dniu ślubu pokazać mojemu przyszłemu mężowi

na dodatek właśnie suknia ta była wiązana z tyłu co bardzo mojemu PM się podoba więc ta suknia naprawdę łączy wszystko co powinna

no i padło magiczne słowo z ust mojej mamy: to co kupujemy? A ja „Taaakkkkk”

i objęłyśmy się mocno

no to mami poleciała do bankomatu (bo kartą niestety nie można było zaliczki zapłacić) a ja w tym czasie kręciłam się po całym salonie w sukieneczce i nie chciałam jej ściągnąć

w między czasie przyszła inna dziewczyna do salonu która miała upatrzoną suknię i chciała mamie swojej pokazać i tak obie Moniki (bo ona też Monika) w kieckach paradowały, a moja mami jak wróciła to powiedziała mi dyskretnie, że jeśli gdzieś po głowie chodziłaby jej ta „jeszcze jedna falbanka” to w momencie gdy zobaczyła nas obie to już żadne „ale” nie miało prawa się wkraść - ponoć tak ślicznie wyglądałam (tu cytuję moją mami

a nie wyrażam opinie o sobie

) Później było zdjęcie miary, podpisanie umowy - trzeba było ściągnąć sukienkę ;(

ale w ramach małego pocieszenia dostałam w prezencie błękitną podwiązkę

Tak więc moje kochane sukieneczka już wybrana, zakupiona

i bardzo się cieszę i żadnych najmniejszych wątpliwości nie mam

ani ciut ciut, ani następnego dnia, ani po kilku dniach, nic a nic (nie tak jak w przypadku tamtej sukienki )-sama radocha i szczęście

i już odpowiadam na pytania niektórych z was- a co z ta pierwszą sukienką? Powiem tak: nadal uważam że jest śliczna, z pięknymi detalami bardzo skromna

ale ta jeszcze bardziej skradła moje serce bo miała wszystko to co sobie wymarzyłam

a przecież suknia ślubną powinna być tą wymarzoną
w następnym wpisie wkleję wam fotkę mnie w tej sukni i zdjęcie z katalogu i przepraszam że aż tak się rozpisałam - ale temu towarzyszą takie emocje że inaczej się nie da
