Mamuśki mam do Was pytanie...
Przed chwilą dzwoniła do mnie moja mama, która dzisiaj rano była u mojej teściowej w laboratorium pobrać krew i zrobić jakies tam wyniki... nie w tym rzecz. Zadzwoniła, by mnie oświecić o pewnych poglądach mojej teściowej na temat dopajania dziecka karmionego piersią. Podobno podczas mojej mamy wizyty przyszła jakaś para z 3 tygodniowym maluszkiem. Był problem z pobraniem krwi u dziecka. Pielęgniarki podobno szybko wypytały, czy dzidzia jest dopajana... na przeczącą odpowiedź mamy malca pielęgniarki na czele z moją teściową podobno "rzuciły" się na biedną mamę, że powinna dopajać, ze przez to dziecko ma za gęstą krew (??) i są takie problemy. Dziewczyna się broniła, że przecież pediatra mówił, że nie powinna nic innego podawać oprócz piersi no i standardowe argumenty przeciwko dopajaniu dziecka butelką... które chyba wszystkie kojarzymy.... niestety nie uzyskała ona przychylności pań z laboratorium i biedna babeczka była mocno tym wszystkim sfrustrowana.
Osobiście znam reguły prawidłowego karmienia piersią, wiem, ze nie powinno się dopajać (wyjątek stanwią wielkie upały i choroba/gorączka u dziecka, które traci wówczas dużo płynów i ewentualnie jakieś mega zaparcia, które tak na prawdę nie powinny się zdarzać przy dobrej, zbilansowanej diecie mamy...), że takie dopajanie może negatywnie wpłynąć na laktację, odruch ssania maluszka.... ale te argumenty mojej teściowej nie przekonują. Czy macie jakieś asy w rękawie? Znam na tyle moją teściową, że wiem, że po urodzeniu synka nie dam rady walczyć z jej radami. Ona ma taki sposób bycia, że już teraz na część hipotetycznych problemów staram się przygotować zarówno merytorycznie jak i psychicznie (to drugie szczególnie mi się przyda

) jej ulubionym sformułowaniem na wszystkie moje poglądy to to, że ja to taka "książkowa" jestem, a życie wygląda inaczej... przecież wychowała dwóch synów to coś o tym wie.

Zdaję sobie sprawę, że moja wiedza na temat pielęgnacji i opieki nad dzieckiem jest tylko teoretyczna, że pewnie dziesięc razy ją zweryfikuję... ale chcę stosować pewne reguły w które wierzę i sama ewentualnie dochodzić do pewnych rzeczy...
Zatem powiedzcie mi moje drogie jakich argumentów używać przy walce z niedopajaniem? (gdy nie będzie takiej koniecznosci)
Z jakimi trudnościami ze strony "starego wychowania" się borykałyście?
Co jeszcze Wasze mamy/ teściowe próbowały przemycić z przeszłości, a co z najnowszymi poglądami się nie zgadza?
Jak "walczyłyście" z niechcianymi "dobrymi radami"?
Zaznaczam, że kłotnie, obrazy, czy też zrywanie kontaktów i nie dopuszczanie babć do dziecka odpadają... aż taka wojownicza nie jestem i mimo wszystko bardzo mi zależy na dobrych stosunkach z rodzicami i teściami.