madziu mam porównanie do innych i u nas to średnia to około 140-150 zł a pokoje około 50-65
świeże wieści

właśnie dostałam ofertę z tego lokalu jest zachwycająca
120 zł od osoby i...
*1.5 litra napojów i szampan są w cenie
*woda mineralna z cytryna bez ograniczeń
* obiad i posiłek ciepły około 22 oraz barszcz z krokietem.
* deser po obiedzie
* Zimne przekąski (serwowane w formie półmiskowej)- serwowane po deserze
(10 asortymentów przekąsek po 5,5 SZT. /os.)
* kawa/herbata po 2 na głowę
* poprawiny obiad dwudaniowy 1 napój gorący na os i to co zostało z wesela 50 zł od os.
ciśśśśśś............ relacja będzie

no nastał czas na weekendowe przygody

Piątkowy dzień był bardzo dziwny; niby się wszystko układało a krew gotowała nam się w żyłach...Jakby coś nami kierowało i starało się we wszystkim przeszkadzać.
Po zakupach porannych pojechaliśmy do Michała by się spakował. Oj jak mojemu leniuszkowi się nie chciało. Ja siedziałam na internecie i wysyłałam maile do hoteli z zapytaniem o ofertę. A później M. na wariata...lata, biega po domu...do tego włączyła się jego mama.... A ja tylko pojedyncze zdania...szczoteczkę masz...a antyperspirant...

W miedzy czasie pytania czy wysyłać maila do tego hotelu, czy sobie odpuścić. Nagle moja SIS na gg sie włączyła i jeszcze większe napięcie zapanowało...Miałam wysłać jej te filmiki co znalazłam jak wygląda wesele w obcym naszym lokalu i jakie tam jest złudzenie

Szybko obiad...i biegiem do samochodu. A tam trzeba było cała tablice z klima, ogrzewaniem i dojściem powietrza przykręcić, bo jak z tym jechać...Szybko do mnie. Na mojej ulicy panują wykopaliska, zatem musiałam cała ulice przejść. M w samochodzie został z nie lada wyzwaniem.
Ja cała zdyszana przychodzę do domku i szok

Mój pies zwariował. Odczepił się ze smyczy i utknął w drzwiach. Nasikane, jedzenie wywalone, woda wylana...SYF! Jak to zobaczyłam to szał...Nie dość ze czasu nie miałam to jeszcze musiałam cały bałagan zrobiony przez pupila sprzątnąć. Jak mama by to zobaczyła; życia przez tydzień bym nie miała. Bieg do pokoju....szybko walizka ciuchy i latanie po schodach z góry na dół. Zycie umilał skomlący pies i pospieszający Michał. co najgorsze mojemu psu z kazda chwila bardziej odbijało i przypływało nowych pomysłów jak wkurzyć właścicielkę. Po godzinnych walkach z pieskiem, pakowaniu i sprzątaniu oraz humorów mojego skarba, które mi nie ułatwiały; z gotującą się krwią w żyłach wyjechaliśmy z miasta.
Ledwo moje emocje opadły...telefon. Mama! Przerażenie, co ten pies znowu zrobił...a słyszę w słuchawce gdzie sa chodniki!!! No i to nuby moja wina, ze te chodniki co robotnicy zerwali kosztują a ja szok... Jak rano wstałam chodników juz nie było; mama z nimi wieczorem rozmawiała to nie mogła poruszać tej kwestii...Nie, oczywiście oberwałam ja.
Kilkanaście kilometrów dalej na stacji benzynowej znowu niespodzianka. Wpadli jacyś Bułgarzy i zadymę robili, bo musieli czekać w kolejce (jak każdy). W dodatku M. zapłacił za nie swoje paliwo, tylko za jakiegoś złodzieja z kanistrem. I znowu cała procedura...dochodzenie, oddanie pieniędzy później ponowna zapłata itd. Szok...
Myślę sobie już dziś nic nie może sie więcej wydarzyć ale wydawało mnie się to zbyt piękne. Na zajęcia spóźniona 30 minut, zapomniałam na kolejne ćwiczenia o zadaniu i znowu zadyma i reprymenda od wykładowcy. Z niecierpliwością czekałam kiedy dotrzemy do hotelu i pójdę spać. Tym razem, z winy naszej ze przeoczyliśmy rezerwacje nie spaliśmy tam gdzie zawsze. Michał znalazł jakiś hotel 5 km od Wrocka. Wydawał sie przytulny i ładny. Cena nawet oki jak na te standardy które przedstawili. Jeździmy, szukamy i nic. Ja już zaczęłam sie zastanawiać czy miejsce to istnieje. Zapytaliśmy przechodnia gdzie ten hotel się znajduje a on wskazując nam drogę, życzył powodzenia My wchodzimy do środka i szok...
nie zanudzam was
