Ja też nie narzekam ,mąż nest ze mna 24h od porodu, jak przyjechałiśmy do szpitala byliśmy w takim pokoju 1os tam monitorowai sytacje, jak podjeli decyzje o cc, połozna mu powiedziała ze bedzie ze mna ( jak chce) potem pózniej ppjdzie z nia i dziecem , no i tak było zabrali mnie na salę operacyjną, dostałam x zastrzyków w plecy ( nie wiem ile , ale jeden zabolał bardzo tak w sumie ból był w tyłku- chwilow) a mąz w tyczasie sie ubierał w fartuch itp. Był ze mna podczas cc, jak wyciągneli dziecko to poszedł z położna i był z dzieckiem ( był od samego poczatku z mala , jak wazyli itp) . Mnie zabrali pozniej do takiej sali pooperacyjnej było tam chyba z 5 łozek oddzielonych parawanem ,ale to tylko była "chwilówka" do puszczenia znieczulenia. Mimo godz 4 w nocy mąz przyszedł tam do mnie i siedzial na krześle .jak juz całe znieczulenie puściło przeniesli nas do sali ( w miedzy czasie zawieźli nas do małej, żebym mogła ją zobaczyc i dostałam ją na brzuch na chwilę) potem do sali 2os (ja i jedna babka ) odzdzielone byłyśmy , mąż dalej mógł być ze mną tyle , że na takim fotelu by musiał spać, ale że mamy do szpitala 5 min powiedziałam, że ma jechać do domu i spać (było ok 5 ,więc nie spał juz 24h, ja miałam nosa chyba bo w południe sie wyspałam) rano akcja się zmieniła, bo dostaliśmy wiadomość o NAdii , że operacja i zmiana szpitala . W tym teraz szpitalu od razu dostalismy pokoj 2 os ( tzn tylko dla nas normalnie 2 łóżka, lazienka) , położna poakzała męzowi gdzie jest jedzenie i normalnie opieka super pielęgniarki przychodziły robiły u mnie co trzyba( zastrzyki, ciśnienie itp, pytały jak mala czy z nami ok) . W sobotę zapytały czy czuję, sie na siłach żeby przenieść sie do hotelu dla rodziców ,( lepszy standard, piętro niźej, tyle, że juz bez pielęgniarek,ale mówił, że zawsze moge podejść jakby co) ,no wię od soboty jeteśmy w tym hotelu ( standart na prawdę extra , a jak mamy tu być ok 4 tyg to bardzo mnie to cieszy, że jest ok;-)) , na cały ten okres mąż i ja dostaliśmy zwolnienie płatne tu jest 100% ja też, choć myślałam, że bedzie musial zasartować mi macierzyński, ale jednak nie . Nie płacimy tu za nic, parking mamy gratis , dostajemy takie kupony na jedzenie ( na dole szpitala jest kantyna , i sobie każdy może wybrać co chce zjeść i kiedy - od 7 do 17.30) ale tutaj w tym hotelu obok jest też kuchnia dostępna a i lodówka w pokoju ,więc też z głodu nie padniemy po 17

. Co do laktacji normalnie mam pożyczony szpitalny laktator automatyczny medela (na 2 cycki od razu) butelki , normalnie wszystko, jak mi się kończą butelki idę biorę nowy worek i ciągniemy mleczko dalej;-)
A teraz na koniec powiem, że NAdia wczoraj została odłaczona od maszyn, już sama oddycha, aż lepiej się patrzy , tylko w nosie ma rurkę od jedzenia , i jeszcze jakieś wenflony w rączce, ale jest duzo lepiej. No i mogłam ją i ja i mąż wczoraj mieć na brzuszku było extra , a na koniec jak dostała czkawki to niezły był ubaw tak fajnie " czkała"
