Malvi to nie ja sie wyprowadzilam z domu, tylko moja mama , a ja zostalam z tata.
Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze i za co sama siebie nie lubie, to, ze wcale nie zalezy mi jakos szczegolnie na obecnosci wlasnej mamy.Tlumacze sobie, ze bylo nie bylo to moja mama itd. Ale wiem , ze gdyby sie sfochowala i powiedziala ze nie przyjdzie napewno nie bede jej prosic jakos szczegolnie, tylko dlatego, ze jest moja mama.I to samo tyczy sie reszty gosci jak nie chca przyjsc to niech nie przyhodza...jakos nie wyobrazam sobie, zeby mi ktos laske robil, ze przyjdzie na wesele.Niech beda Ci, co naprawde chca i sprawi im to przyjemnosc chociaz , zeby to miala byc polowa gosci...
Z tym listem to chyba nie jest najlepszy pomysl, moja mama by to raczej wysmiala albo skomentowala, ze moglam przyjsc i powiedziec o co mi chodzi, a nie jakies dziwne listy pisac...
ps.rozmowy z nim nic nie daja(juz pisalam o pogrzebie babci) i tak zrobi swoje.
A poza tym to moj narzeczony i on za soba nie przepadaja, to chyba tylko raz siebie widzieli albo i nie pamietam.
W kazdym badz razie facet mojej mamy nazywal go kotleciarzem(zreszta moja mama to samo)(moj PM jest kucharzem) i uwazal, ze przez niego nie poszlam na studia i zerwalam z bylym chlopakiem, ktorego lubili jako, ze chodzil do kosciola co niedziele i ustawial im programy w tv

Tyle, ze on nie jest moim ojcem i nie ma prawa mowic mi co powinnam , a czego nie i chyba o tym zapomnial i zagalopowal sie troche w tym wszystkim.Skutek jest taki, ze nie mam z nim kontaktu chyba juz z 2 lata.Jak jezdzialam do mamy to tak, zeby go w domu nie bylo.
Ale nie tylko jego stosunek do mojego PM spowodowal takie relacje, a nie inne.
Kilka razy wczesniej wychodzilam wczesniej z imprezy, bo nie moglam sluchac jego belkotu o polityce i ojcu rydzyku.Mowilam jakie jest moje zdanie w tym temacie.On mowil, ze ja nie mam o tym pojecia i to co on mowi jest jedyne sluszne.I od slowa do slowa dochodzilo do
