My liczymy gdzies 90 osob, ale powiem wam szczerze, ze coraz bardziej mi sie odechciewa tego wesela:((Chyba mam jakis kryzys.
Wszystko mnie denerwuje:/ Denerwuje mnie to załatwianie i stwierdzam, ze sala itp "swieckie" rzeczy to najmniejszy problem, dzwonisz , zamawiasz, placisz i ok.
Ale kosciol , jakies nauki, milion piecset papierkow...jedno wazne 3 mies, inne niby bezterminowo, ale tak naprawde to ksiadz moze miec widzi mi sie i nauk ze szkoly sredniej nie uznac.Po co chodzic na religie w szkole sredniej skoro i tak korzysci zadnych z tego nie masz(duchowe-sprawa wzgledna...do kosciola i tak trzeba chodzic-przynajmniej teoretycznie).
ehhh czsami to mi sie wydaj, ze robia wszystko byleby tylko utrudnic.
A i po glebszym zastanowieniu i podliczeniu kosztow szkoda mi tych pieniedzy na jedna noc(w koncu 40 tys mozna spozytkowac jakos bardziej wymiernie).
Zaraz napewno ktos powie, ze jakos strasznie duzo mi wyszlo, ale jezeli mam juz inwestowac w TEN dzien to chce, zeby bylo wszystko jak najlepiej, w przeciwnym razie wolalbym sobie glowy tym nie zaprzatac.
Podsumowujac moje wypociny...mam dzisiaj kryzys i mecz mnie glupie mysli...czy warto...