Muszę się pożalić

Jestem wściekła... Dałam się wpuścić w jakieś okropne maliny
Byłam dzisiaj zawieźć zdjęcie ww sukni do salonu gdzie mi szyją.
Była tam właścicielka i Pani sprzedająca, rozmawiały przez telefon najwidoczniej z firmą importującą koronki, czekałam żeby im nie przeszkadzać i słyszałam treść i nerwy właścicielki.
Jak skończyły podeszłam, i kiedy pokazałam sukienkę stwierdziły obie że jest bogato zdobiona i że jest w niej więcej koronek niż w tamtej, którą wcześniej sugerowałam i jeszcze ma tren tak że wyjdzie ponad 3000zł. Chyba widziały moją skwaszoną minę i coś tam jeszcze się odezwałam tak że właścicielka powiedziała że za 3000zł mi ją uszyją i ani grosza więcej. Zaczęła coś mówić że "Pani jeszcze bolerko u nas zamówiła... no to też będzie droższe". powiedziała że wyjdzie jakieś 500zł (wcześnie miało być 300), a że za 300 to tylko jakieś ze zwykłego materiału np satyny- czy jaki tam będzie wykorzystany w sukni.
Byłam tak zła, że gdyby nie zaliczka wpłacona wcześniej to w ogóle bym im podziękowała. Rozumiem że nie ich wina, ale kto to widział żeby zmieniać ceny materiałów tak nagle, w połowie roku!? Teraz to już trudno, sukienkę uszyję u nich, ale z bolerka zrezygnuję i pozostaje mi takie proste uszyć u zwykłej krawcowej (wyjdzie ok 50zł) i tu ciąć koszta... Innego wyjścia nie widzę. Żałuję że dałam się wplątać w podpisanie umowy, kiedy tylko orientacyjnie opisałam suknię jaką chcę, baz pokazania zdjęcia... no a żeby umowa była ważna to musiałam wpłacić zaliczkę... a 500zł to przecież duża różnica Mogłam od razu zapytać czy mogę się wycofać z umowy, ale byłam tak zszokowana że nawet o tym nie pomyślałam... Nawet dokładnie nie pamiętam tej rozmowy- tak się zdenerwowałam.