Też nie spałam całe noce w szpitalu i byłam wykończona (9dni!) psychicznie i fizycznie, sama z synkiem w 4 ścianach. Mąż przychodził na kilka godzin w dzień (kończył remont). Cały czas myślałam o tym, że Adrian też jest po porodzie, też wykonał ciężką pracę i może nie bardzo mu się to wszystko podoba, jest wystraszony, może brzuszek go boli... Ja już tak mam, że zawsze myślę, co inni czują.
Obok mnie był pokój pielęgniarek, w którym były dzieci z cesarek - cały czas płakały, wiadomo, że pielęgniarki nie mogły się nimi non stop zajmować, a mi było ich tak strasznie szkoda. I tych mam po cesarkach.
Milcia, nie miałam zamiaru Cię urazić. Tylko się zdziwiłam i odniosłam to do siebie, że ja bym tak nie mogła.