Dziś na szczęście Lili przeszło,ale za to ciągle by tylko świrowała rzucając się do tyłu podczas siedzenia oraz zabawkami lub skała stojąc zacieszając przy tym lub dajac matce nie raz z liścia

No,ale najważniejsze ,że o 21.30 w końcu padła.
U nas na zęby się jednak nie znosi,choć niedawno myślałam inaczej.
Mamy limit 1 i 2 wyczerpany (8 zebów jest) czyli teoretycznie na 3 i 4 czekamy do minimum grudnia,ale jak będzie nie wiem,bo dziąsła są trochę spuchnięte już od dłuższego czasu i cisza.
Żadnej gorączki,wysypki, nic z tych rzeczy.
Ewa,ja właśnie zganiam na geny

Temperamentna po matce jak chciałam i Monika uwierz mi,że ja wciaz sie bardzo z tego ciesze.
Tylko wczoraj była masakra.
Ta moja waga,ach...
W ciazy startowałam z 70kg,na porodówce było 76kg, tydzień czy 2 po porodzie było już 68,5kg w najlepszym momencie.
Była radość,bo Lili w ciazy pieknie wysysała moje tłuszcze przez co miałam zgrabne ciało plus brzuszek i czułam się cudownie.
Niestety potem przez święta BN i Wielkanoc za kazdym razem mi zostawały nadprogramowe kg i nie chciały sobie pójsc.
Obecnie waze tyle co na porodówce 76kg.
Waga wagą,ale jak się ma np. 4 cm wiecej w 1 udzie to już nie jest fajnie.
Gorzej wyglądam własnie w okolicach ud,boczków i talii.
Lili w ciazy nauczyła mnie jesc sniadania i został mnie ten nawyk do dziś.
Na jedzenie nie narzekam,bo jem i tak lepiej niz przed ciaza,a moim jedynym fast foodem jest pizza.
Doskonale wiem,że tylko ruch tu zdziała cuda.
W ciazy bardzo na to zwracałam uwage,aby duzo sie ruszac,a teraz nie zawsze mnie się po prostu chce zejsc z wózkiem z 4 pietra na dół i spacerowac samej pół dnia.
U mnie w gre wchodza tylko spacery i biegi,bo zawsze przynosiły efekty,a cwiczenia w domu to nie dla mnie.
No i z browara nigdy nie zrezygnuję dobrowolnie
