Już jest...wiem że już mnie dopadł…PRZEDŚLUBNY STRES!!!!!
Najpierw niezauważalnie…
Szłam na przymiarkę z nerwami na wodzy….totalny looos.
Weszłam do salonu…nadal spokój…
Postałam chwilę przed przymierzalnią, lustrując wzrokiem jakąś parkę w trakcie przymiarek. Ona wyglądała jak wypłoszona gąska, on jak wielki męski szowinista…Okropny widok, ale oderwałam się od myśli o własnej sukience.
Wpakowałam swoje manele do przymierzalni, wyjęłam wisiorek i zaczęłam zapinać łańcuszek i wtedy właśnie pojawiło się ………….drżenie rąk…
A potem już z górki….
Przyniesiono sukienkę…pojawiła się kochana Monia….a ja….trzęsłam się jak osika.
Wcisnęłam się w suknie.
Jejku przytyłam…jakieś pół do centymetra w pasie…dramat…ledwo mnie dopięto…
Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, a w środku …galareta..
Trzymając treningową wiązankę w dłoni przetestowałam wejście i zejście z podestu….potem klękanie z podpórką…kroki walca…symulacje korzystania z kibelka i wsiadania do samochodu.
Deptałam po halce…wodziłam dookoła mętnym wzrokiem.
Ciągle słyszałam głos Moni trzymającej w ręce aparat …uśmiechnij się…nooo uśmiechnij się…
Cud, że w tym wszystkim udało mi się skupić na ostatecznej wersji mojego welonu…wymigać się od próby narzucenia mi bolerka przez teściową (będzie szal)…oraz zdecydować co do położenia trenu podczas pierwszego tańca (będzie przypięty z tyłu).
Dopiero pod koniec uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
Nie jest źle. Wyglądam nawet nawet…z fryzurą i makijażem będzie zacnie…
Ale jeszcze tego całościowo nie widzę, nie wierzę, że tego jednego jedynego dnia będę piękna i olśniewająca, jak księżniczka z bajki - ziszczenie dziecięcych marzeń małej dziewczynki…
Czułam się taka niedopracowana…niedokończona…bez ostatecznej kropki nad i…dalej się taka czuję.
Gdyby nie wsparcie mojego teamu - Pani Monika, Monia i moja teściowa, nie wiem co bym zrobiła…chyba padła trupem
Wyszłam z salonu….opadające z wolna emocje spowodowały, że omal się nie popłakałam.
Zadzwoniłam do Krzysia - obiecał, że przyjedzie do domu…
A ja obiecałam sobie nie jeść kolacji…pod żadnym pozorem.
Relację foto przedstawi Monia...proszę o cierpliwość....foty zapowiedziały się na dzisiaj wieczór