71 dni do ślubu!Macie rację z tym imieniem - możliwe, że się samo nasunie jak zobaczę kotka na zdjęciach, chociaż Dyzio jakoś tak przylgnęło i jak teraz o nim myśle, to w podtekście nazywam go Dyzio

Puchatek też ładnie, ale chyba trochę za długo. Brytyjczyki ponoć bardzo przyzwyczajają się do imienia i lepiej, żeby było ono krótkie.
Aniula - z tą rozpierduchą mnie rozwaliłaś

Ja tam podejrzewam, że niezależnie jakie oficjalne będzie imię, to Przyszły będzie wołał na kota jak będzie mu wygodnie. Zresztą w jego domu rodzinnym jest teraz kot, który ma właściwie dwa imiona - Bazyl i Miauczek

Reaguje na oba, więc mam nadzieję, że nie będzie problemu. Kotka w sumie odbierzemy jak będzie sporawy - ponoć można je zabierać z hodowli jak mają już 10 tygodni, ale my dopiero 17 września wracamy z podróży poślubnej, więc naszego odebralibyśmy ok. 20 września, a więc w 13 tygodniu. Także mam nadzieję, że po nocach płakać nie będzie, ale jesteśmy na to psychicznie przygotowani

Jestem bardzo zadowolona, że już go zarezerwowaliśmy.
Azzurra - ja też miałam króliczka, dostałam go na moje 20 urodziny od kumpeli. Był starsznie rezolutny i wesoły, więc nazwałam go Amok

Mieszkał ze mną 2 lata w akademiku, miałam go też zabrać do Poznania.. Tyle tylko, że zachorował na raka jelita cienkiego. Tyle się biedny namęczył.. Mam tylko nadzieję, że wiedział że bardzo staram się mu pomóc. Niestety - tak jak pisałam - w Polsce operacja królika to coś niemożliwego i nie dało się Amoka uratować. Zdecydowałam się go uśpić, żeby dalej nie cierpiał. Potem chyba dwa tygodnie chodziłam jak struta. I postanowiłam, że więcej małych zwierzątek nie chcę, bo one bardzo szybko odchodzą i bardzo ciężko im pomóc.
Anielka - dziękuję za gratulacje i cieszę się, że nawet hurtem, ale przeczytałaś co tam u mnie

Co do przygotowań, to wydaje mi się, że to odliczanko mnie trochę mobilizuje, bo czytam inne seteczki i widzę co kto załatwił, zauważam nowe pomysły i staram się przy jakiś okazjach je wcielać w życie. Aha - wczoraj byłam w tym sklepie od rożków ślubnych i prawie dostałam zawrotu głowy. Jest tego wszystkiego tyle, że nie wiadomo na co patrzeć. Ale nic nie kupiłam, bo uznałam, że... większość rzeczy już mam! Jutro przyjeżdża moja Rodzicielka, może z nią się jeszcze tam przejdę. Rożków na płatki kwiatów nie było wczoraj, może dowiozą, bo w chodziaż jeden bym się zaopatrzyła.
A od pojutrza nie będę miała dostępu do internetu... przerażające..