Nie wiem jak to możliwe, ale od czasu ostatniego mojego postu (jakieś 12godzin) zdarzyło się MILION rzeczy! Wypunktuje, żeby się nie pogubić i niczego nie zapomnieć.
1. Nie wiem jak to się stało, ale DOSTAŁAM PRACĘ o jakiej marzyłam!

Właściwie się nie spodziewałam, że mnie przyjmą, bo to dość fajna firma, ale się udało!

Nie wiem jeszcze kiedy zaczynam, wszystko okaże się w następny poniedziałek, ale komisja rekrutacyjna wie o moim ślubie, więc podejrzewam, że będą mieli na uwadze fakt, że chciałabym zacząć najlepiej dopiero wtedy jak już zostanę żonką. Strasznie jestem szczęśliwa, bo to praca o jakiej marzyłam i nie sądziłam, że uda mi się ją tak szybko po zakończeniu studiów znaleźć. Ale widocznie jestem dobra

Trochę się jednak martwię, że może będę musiała na 2-3 tygodnie w sierpniu pojechać do Wrocławia i popracować, dlatego postanowiłam, że jeszcze bardziej się sprężę i wszystko pozałatwiam jak najszybciej.
2. Zmieniliśmy kota! Wiem, że to brzmi tragicznie jakbyśmy byli jacyć straszni i eh... Ale poniekąd nie było wyjścia. Imbir (ten ze zdjęć) byłby do odbioru już 28 sierpnia, a my niestety moglibyśmy go odebrać dopiero 20 września. A miesiąc to dla kotka dużo. Traf chciał, że wtej samej hodowli 14 lipca na świat przyszło pięć maluchów - w tym dwa niebieskie kocurki, które nie zostały od razu zarezerwowane. Można je będzie odebrać 23 września czyli idealnie wtedy, gdybyśmy chcieli. Dlatego dzisiaj po bojowych naradach z Przyszłym i Panem Hodowcą (wspaniały człowiek) uznaliśmy, że prosimy o przesunięcie zadatku za kocurka na Imbira2. Trochę się głupio z tym czuję, bo te wszystkie zdjęcia.. Ale hodowca mówi, że kotki będą identyczne i za 2 tygodnie ten już najprawdziwszy NASZ będzie taki sam. Zwalam to wszystko na karb przeznaczenia i widocznie tak miało być. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie krzyczeć.. W rodowodzie kocurek będzie miał wpisane imię na "K" (jakieś propozycje?), ale imię domowe dostanie dopiero jak go zobaczymy, żeby nie zapeszać

Tym razem to już naprawdę będzie NASZ kocurek!
3. Kupiłam sobie kiecę na poprawiny. Pewnie niewielu z Was się ona spodoba, bo jest czarna, ale niestety - w Gorzowie wybór słaby (chciałam faktycznie coś jaśniejszego) i oprócz jasnego niebieskiego (którego niecierpię) i kawowego nie było nic sensownego mimo, że obleciałyśmy z Rodzicielką MILION sklepów. Dlatego wybrałam kieckę poniższą, która sprawia fajne wrażenie, rewelacyjnie się w niej czuję - takie lata 20., lata 30.

Myślicie, że się nada (zresztą nie może być inaczej - do wyboru mam jeszcze czekoladową
4. Postanowiliśmy, że będziemy mieć dziewczynkę do niesienia podusi z obrączkami. Wydawało mi się to trochę kiczowate, ale mój przyjaciel ma małą siostrę (6-cio letnią Karolinę, która wygląda jak aniołek - kręcone włosy i niebieskie oczy), która jest strasznie przejęta moimi przygotowaniami ślubnymi. Wczoraj, gdy byłam zanieść rodzicom Darka zaproszenie na ślub do kościoła to ona mnie zaczęła pytać czy ona by nie mogła nieść mojego welonu albo sypać kwiatków. I była tak przejęta i miała taką ochotę pomóc, że po naradzie z Przyszłym zdecydowaliśmy, że sprawimy dziecku radość i niech niesie przed nami obrączki

Mała skakała w niebo ponoć i wydaje mi się, że to może fajnie wyjść. Poduszkę już zamówiłam. Najdelikatniejszą z możliwych. Będzie taka:
Z nowości zatem tyle. Jutro powinno być spokojniej. Jutro:
- motam z tą poradnią i szukam babki, która z nami poradnię "przerobi"
- dzwonię do starachowickiego usc, żeby ich ponaglić i się przypomnieć
- jadę na urodziny siostry Przyszłego
W środę mam kosmetyczkę (oczyszczanie) i załatwiam z siostrą zakonną kwestię dekoracji kościoła, bo dzisiaj w poszukiwaniu pani od poradni rodzinnej wpadłam na siostrę-dekoratorkę i mam się u niej pojawić, złożyć ofiarę (150zł) i ona za taką kwotę od każdej pary udekoruje kościół nam i pozostałym czterem parom. Powiedziałam jej, że ma być bogato i ładnie.
A w piątek jedziemy ze znajomymi na Woodstock, żeby się odstresować. Bo stres coraz większy.