Chcecie przeczytac mrożąćą krew w zyłach historię. To za trzymanie kciuków - proszę bardzo.
W srode była u Tycia lekarka - kolejny raz. Osluchowo czysty. Na brzuszku zaczela pojawiac sie wysypka, na poczatku blada wiec trudno bylo wyrokowac.
Na nastepny dzien wysypka byla juz mega. Rece, nogi, brzuch, plecy.
Napisala sms-a do lekarki, wyslalm zdjecie.
Zalecila jakies tam leki.
Nie dawalo mi to spokoju bo Tymon wygladal gorzej i gorzej.
Zaczelam godzic sie ze strace 10 tys i niegdzie nie lecimy, trudno.
Napisalam do innej lekarki.
Przyjechala dzis rano po duzyrze w szpitalu.
Diagnoza była prawie natychmiastowa.
Powiekszona sledziona, wezły, wysypka z ostatniego stadium MONONUKLEOZY.
Antybiiotyk pogorszył sprawe (fakt wyleczyl zapalenie oskrzeli - długo nie chcial zaczac dzialac bo ta MONO juz byla) i Tymon obecnie wyglada tak, ze jakbyscie spotkały go na ulicy to byscie uciekały.
Ale to nie koniec.
Zlecila badania krwi zeby zobaczyc czy ta mono sie konczy jak mysli.
Sobota godzina 11. -20 na dworze. Nie odpalaja dwa auta. Bierzemy taxi . NIGDZIE nie chca mi zrobic badania, bo albo zamkniete albo mam isc na SOR ( w zyiu ).
Wracam do domu, szukam. Udaje mi sie namierzyc laboratorium.
Czekam az Tymek wstanie i jedziemy.
Ale
mam się nie martwic. Osłuchowo czysty, wirus odchodzi. Musi wysyopka cala wylezc zeby sobie pojść. Z wynikami mam dzwonic one zadecydują czy jest dobrze.
TRZYMAJCIE KCIUKI!!!!!!
Tymon nas porzeorał na koniec i początek roku.
Jestem siwa ze stresu, wygladam jakbym nie spala prze 3 tyg choć nie spię od kilku dni dopiero ze stresu.
Niech moc będzie z nami.