Ja wodę uwielbiam, już kiedyś to pisałam

, tylko nią napiję się naprawdę. Rozróżniam smaki, ale wolę najgorszą wodę (poza kranówą) niż jakiś słodzony szajs.
Sama pamiętam z dzieciństwa, jak nienawidziłam, jak mnie jakieś ciotki w usta całowały, aż się miało odruch otarcia ust

. Przy Adrianie narazie tego nie ma na szczęście. Ale za to, od maleńkości zaczepiają nas jakieś obce baby na ulicy!
Idę sobie z wózkiem, jeszcze z gondolą, wychodzi zza mnie jakaś babcia i się nad wózkiem pochyla, mówiąc, "jaki ładny!". Sekunda i pakuje rękę do wózka, do twarzy Adriana. Niezbyt miło odepchnęłam z tekstem "proszę nie dotykać", popukała się w czoło i poszła.
Innym razem ta sama sytuacja i jakaś babka wciskająca Adrianowi cukierka do ręki. Ostatnio znowu idę z Adim na ręku, jakaś babka nas mija i pach za rączkę Adriana i coś tam gada do niego. Jak mnie to denerwuje! Wiem, że dzieci są słodkie i rozczulające, no ale nie życzę sobie, żeby mi ktoś obcy dziecko dotykał.
Aha, raz też mąż trzymał 4-miesięcznego Adriana na ramieniu, na jakiejś imprezie promocyjnej marketu, a jakiś dziadek podsuwa Adrianowi czekoladowego cukierka do ust. No w ostatniej chwili wkroczyłam. Adi jeszcze wtedy tylko pierś pił.
Ogólnie to bardzo dużo obcych zwraca uwagi na nasze dziecko, praktycznie na każdym wyjściu. Ja jestem w szoku, bo nigdy na obce nie patrzyłam

. Zaraz mi się przypomina, jak koleżanka odeszła na chwilę od wózka na bazarku, sięgając po coś, a jakaś babka zaczęła odchodzić z jej wózkiem. Niby chciała go przestawić - odeszła ponad 3 metry

.