Ciasto zjedzone

a co zjedzone to zapomniane i już trzymamy się bez słodyczy.
Na szczęście zapasów ze świąt nie mamy - opieralismy się przed zabraniem czegokolwiek od rodziców, nawet ciast

więc możemy kucharzyc po swojemu, dietowemu

Coś Dominikowi jest, ale nie wiem co... W dzień jest w miarę ok, pomijając katar i co jakiś czas kaszel (choć teraz większy), temperatury już nie ma, a w nocy budzi się i ryczy i wrzeszczy jakby go ze skóry obdzierali... Wyrywa się, szarpie, pręży... Dziś tak miał po pół godziny ok 23, a 2:30 to była masakra, o 5:30 jak zaczął się wiercić i już jęczeć to dałam mu mleko i zasnął. Pobudka była o 9 - pierwsza wstała Natalka. Mam nadzieję, że już będzie lepiej.
Natalka za to już dobrze. Ma tylko katar i kaszlnie kilka razy na dzień, więc ona jest ok. Ale jako że ma antybiotyk to do końca tygodnia napewno siedzi w domu a potem zobaczymy.
R. zrobił mi zdjecie już w domu, ale na zdjeciu włosy są jasniejsze niż normalnie. Przy okazji jak będę mieć kompa włączonego to wkleję.
Dzieci ze świąt zadowolone a Natalka to w ogóle ze szczęścia skacze do nieba że wczoraj była u jednej babci a dziś u drugiej. No i znalazła prezenty od zajączka, ktore były pochowane - szczęśliwa i zadowolona, prezenty trafione. Wczoraj od nas dostała te porcelanowe filiżanki hello kitty to non stop robiła dla nas kawę o herbatę. Dziś dostała lalę i jakąś karete little pony i też mamy spokój

Plan na ten tydzień:
- wizyta u lekarza Natalki i Dominika
- wizyta w nowym przedszkolu w celu podpisania umowy (zapomniałam napisać że jednak dostała się do przedszkola koło nas - ktoś zrezygnował i dyrektorka zadzwoniła)
- trzymać się "diety" i po prostu mniej żreć i ćwiczyć
I coś tu jeszcze miało być na liście... Ale nie pamiętam co
