Ech kobitki, ja to mam chyba jakiegoś pecha...
Nic się nie wyjaśniło, chociaż nie obeszło się bez nerwów - które są mi naprawdę najmniej potrzebne teraz...

Irek stwierdził, że ma kryzys i jakoś musimy przetrzymać... nawet nie zaczynałam swojej gadki, bo nie chciało mi się... Przeprosił mnie, temat jest jednak nadal otwarty.
A jak na złość siostra dolała oliwy do ognia, najpierw wczoraj wtrącając się niepotrzebnie, potem się ze znajomymi umówiła i do teraz jej nie ma... telefonu oczywiście nie wzięła bo po co

Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, bo to w końcu moja siostra, ale taka pomoc nie jest mi potrzebna...

I się tak prześcigają w dostarczaniu mi emocji na sam koniec ciąży

A ja mam non stop twardy brzuch, nie przesypiam nocy, mam bóle jak na @...

i w razie gdybym zaczęła rodzić to i tak znikąd pomocy, bo jedno i drugie bez telefonu krąży. No do Irka to jeszcze do pracy bym się dodzwoniła...ale popołudniami też chadza bez telefonu... Ale co tam...

Ręce opadają...