każdy z nas jest odpowiedzialny ze swoje zdrowie...SAM...
każdy sam będzie płacił za leki swoje i swojego dziecka...
Ja mam stałą śpiewkę do pacjentów..."to nie ja proszę pana mam - cukrzycę, otyłość, nadciśnienie... (niepotrzebne skreślić)
ja panu tylko mówię, co trzeba robić...a co pan zrobi, to pana sprawa..."
Niestety minus tego "gderania" jest taki, że efekty widać nie po roku czy dwóch...a po kilkudziesięciu latach.
Mam w domu piękny przykład 62-letniego zdrowego ojca, który przez całe życie dbał o siebie i jest zdrowym aktywnym emerytem.
I bardzo otyłą 61-letnią mamę, która dopiero teraz zbiera żniwo swojej niedbałości o zdrowe...kilka dni temu rozpoznałam jej cukrzycę.
Ja z kolei jestem ofiarą niefrasobliwie stosowanej antybiotykoterapii (w okresie mojego dzieciństwa) oraz otyłości również w dzieciństwie. O wagę dbać będę musiała przez całe życie...a problemy z infekcjami górnych dróg oddechowych też mnie nie opuszczą pewnie do grobowej deski.
Niestety moja mama o zdrowym stylu życia miała dość nikłe pojęcie.
Efekt jest taki, że przez 3 lata życia mojej córki to ja więcej razy miałam infekcje nosogardła niż ona...antybiotyków też zjadłam więcej. A mała pomimo ewidentnego źródła zakażenia w swoim otoczeniu nigdy nic ode mnie nie podłapała.
Nie mam *cenzura* dokumentnego - jeśli jest okazja to moje dziecko również może zjeść słodycze...nie wyrywam mu ich z ręki jeśli jest na jakiś urodzinach, czy z nami w cukierni....oczywiście jeśli tylko ma na nie ochotę...a raz ma...innym razem nie ma. Ale nie pozwalam się nimi paść na co dzień. W domu ich raczej nie ma...i nie pozwalam nimi częstować.