Dziękujemy

Natalka faktycznie jest do zacałowania
kurczaczek ja pobalowałam tak spokojnie, za to R. zaszalał
Ilonko no Natalka jeszcze na taki pomysł nie wpadła, ale jak narazie to bawi się tak: podnosi klapę, siada, wstaje i zamyka klapę, spuszcza wodę

i cały cykl od początku
Pamela ma jakieś 2 piosenki ale to jak się nasika, bo tam są jakieś czujki na mokre sprawy

i chyba coś jeszcze ale teraz Ci nie powiem bo nie pamiętam.
Dałam Natalce płatki kukurydziane (znalazłam takie bez cukru) na mleku modyfikowanym a do tego starłam jej jabłuszko i co? Nie chciała tego jeść. Kilka łyżeczek tak, ale potem już absolutnie. A więc płatki będą leżeć bo ja takich nie jadam... A więc powracamy do kaszki.
Ale nie zgadniecie co się dzisiaj stało! Siedzimy dzisiaj i się zastanawiamy co będziemy dziś robić a tu dzwoni do nas kuzyn R. - mąż szwagierki co urodziła. Gadka szmatka jak się Ania czuje i on mówi czy nie chcemy dzisiaj przyjechać do nich do szpitala bo oni jeszcze zostają bo mały ma żółtaczkę i muszą go naświetlać. A my no ok, jak chcę to chętnie. Jesteśmy w sali i przychodzi właśnie Ania - ta nasza szwagierka i wchodzi dziarskim krokiem - a w czwartek urodziła

co się okazało, szczęściara ani nie musieli jej nacinać ani nie pękła

cudownie, zachwycona porodówką w Stargardzie - położna cały czas przy niej, wspierała (nie to co mi się trafiła okropna położna - niemiła i w ogóle...), pielęgniarki na oddziale pomocne i miłe... A szpital ładny, zadbany, sale fajne... Noo naprawdę wiem, że jak przy drguim dziecku rodzić to tam. I już wiem co było z tymi Zdrojami - oni tam pojechali bo zaczęły jej już się sączyć wody z krwią. Przestraszyli się to pojechali tutaj, a Zdrojach nie było miejsc i powiedzieli że mogą ich przyjąć ale będzie z dzieckiem leżała na korytarzu... No super... To pojechali do Stargardu a tam powiedzieli że w takim stanie w ogól jej nie powinni wypuszczać. No cóż. Ale wszystko jest ok, ona si czuje dobrze, trochę ją jeszcze wszystko pobolewa i trochę poradzić sobie z karmieniem nie może no i nie ma tak pokarmu ale pomogłam jej i pokazałam jak karmić na leżąco, jak dostawić dzieciaczka no i w ogóle co i jak z karmieniem i powiem Wam, że chyba minęłam się z powołaniem

chyba powinnam być pielęgniarką na oddziale poporodowym

A mały Hubercik jest taki malutki, że szok! Tzn może nie tyle co malutki bo ma 55 cm ale na niecałe 3 kg jest taki chudziutki że szok! Wiem, wiem - powtarzam się z tym szokiem ale mówię Wam - szok

hehehe, malusi

Ale jeszcze najlepsze jest to, że moje serduszko zapikało na małego bobaska

ach... narazie możemy pomarzyć... dobrze, że tak blisko mieszkają więc bedę często na spacerach widziała malucha

No dobra, kończę już ten mój przydługi wywód

dobranoc
