Publikacji w koronkach nie będzie - nie kupione więc się nie pokazujemy

Jeju normalnie dzisiaj wysiadam...
Wybrać się na spacer z dwójką smarków, z całym czamajdanem to masakra... Już sam spacer ok. W drodze powrotnej na 3 piętro myślałam, że wyjdę z siebie... Ja niosłam Dominika i pełną torbę z zakupami plus jeszcze koc na wierzchu tak że ledwo jak miałam torbę złapać a Natalka niosła tylko lalkę i całą drogę mi jęczała "ciężko mi, nóżki mnie bolą, weź mnie na ręce"... No ręce opadają... Do tego jeszcze histeria bo to ja otworzyłam kluczem drzwi a nie ona, no kurcze ciekawe jak ją miałam jeszcze podnieść do górnego zamka jak trzymałam Dominika...
Po powrocie ze spaceru Dominika zjadł mleko i poszedł spać. Myślałam, że Natalka też sie zdrzemnie ale nie. Poszła na górę i oczywiście krzyczy do mnie "mamo chodź do mnie, piknik zrobiłam", Dominik już się obudził, mnie rozsadzają nerwy...
Kawę wypiłam, cukierki czekoladowe zżarłam i już mi normalnie wszystko wisi. Jestem zła.
Muszę odetchnąć trochę.