noi nici z kolacyjki;-))))zdecydowaliśmy,że jednak na kolacyjkę wybierzemy się innego dnia,jak mnie A. odprowadzał do pracki było nam taaaaak zimno,że szok,stwierdziliśmy,że lepiej będzie jak A. ugotuje niedzielny,świąteczny rosołek i zjemy w domku,po co wychodzić z domu w taką brzydką pogodę???padało co chwila,jeszcze tylko czekaliśmy aż śnieg spadnie.

Dzionek w pracy jakoś zleciał,dziś tylko 6 godzi,ludzi nie było aż tak dużo,dało się wytrzymać,chociaż myślałam ,że powystrzelam jakieś włoszki. gówniary przyszły ,stanęły na moim dziale,było ich chyba z 10 i jedna przez drugą się darły,aż mnie głowa bolała,oni tak głośno zawsze rozmawiają,a w dodatku mówią całym ciałem,a jedna z nich miała buty na obcasie i stała w miejscu i jednym obcasem chyba z 15 minut waliła w podłogę,no myślałam,że ją rozniosę tam,a jak się na nią spojrzałam z wymownym grymasem na twarzy,który mówił-PRZESTAŃ DZIEWUCHO WALIć TYMI KLUMPAMI,zaczaiła w końcu,że mnie to drażni strasznie i dawaj ,jeszcze bardziej waliła,no co za....... teraz lecę do was zobaczyć co się dzieje;-))))
po tej sytuacji humor mi jednak poprawiła A. siostra,która będzie świadkową.A. do niej dzwonił,noi gadają coś o weselu i A. powiedział,że będzie musiała iść do spowiedzi,zamurowało ją totalnie i powiedziała,że albo ona tego nie przeżyje albo ksiądz;-))) hihihihi
buziaki posyłam niedzielne
