Ja poszłam zielona jak żaba na porodówkę. Pojęcia nie miałam czego się spodziewać i na dobre mi to wyszło. Wszystko dzielnie zniosłam.
I ja także z takiego założenia wychodzę. Nie czytam porad, nie pytam o "złote rady", na nic się nie nastawiam. Będzie co ma być. Nie ja pierwsza i nie ostatnia będę rodzić więc dam radę.
Ja to samo

Wiedziałam, że będzie bolało ( nie wiedziałam, że aż tak

), nie nastawiałam się na sn czy cc- było mi wszystko jedno. W końcu i tak skończyło się cesarką, którą wspominam bardzo dobrze:)
Powiem Wam, że choć interesowałam się tematem porodu itp. i wydawało mi się, że wiem "wszystko", to w momencie, gdy odeszły mi wody, a nie miałam w ogóle skurczy, to zamiast gonić szybko na porodówkę, to ja: wzięłam prysznic, dogoliłam nogi

, umyłam włosy, wysuszyłam, zadzwoniłam do przyjaciółki, po męża

Mamę i babcię uspokoiłam, że spokojnie, że nie trzeba karetki wzywać ( bo panikowały

) Niby nic mi nie groziło, ale powinnam szybciej się sprężać

Uświadomiłam to sobie kilka dni po porodzie, że to chyba był jakiś mały szok, bo mój spokój, opanowanie - nie były wtedy normalne
