A ja dzisiaj pojechałam do szpitala na kontrolne ktg. Tydzień temu tylko położna słuchała na IP tętna i stwierdziłą, że za tydzień mam przyjśc na oddział to zrobimy ktg już z zapisem i co?? Przyjechałam ok.15.00, grzecznie melduję co i jak, że mam od tygodnia skurcze, ze dzisiaj mocne, bardziej bolesne, ból promienieje po kręgosłupie i w pachwiny, fale goraca i potu mnie zalewają... ok, mam czekać na badanie bo pielegniarka wyszła... czekam, czekam mija pół godziny, mąż sie niecierpliwi i wreszcie mnie wołają... I jak na mnie pielęgniarka nie huknie- że co ja sobie myślę, że niby czemu na ktg, pacjentka z zewnątrz, że one nie mogą tak każdemu robic ktg, ze papier kosztuje, tuszu nie ma.... i co to się niby dzieje, ze ja sobie na ktg przyszłam?

normalnie mnie zatkało! wiec znowu ta sama lajera, co przed 30 min. położnej i dodatkowo, że mój lekarz prowadzacy pracuje na tym oddziale. a ta mi znowu, że co? ona z nim porozmawia, że ktg to drogie badanie itp. ale mi zrobi przyszługe i może mnie podpiąć

I jeszcze z tekstem mi wyjeżdza, że przecież one maja swoją robotę, a jakby tal były zajęte?? napisze tylko, ze 3 położne siedzące w miękkich fotelach zajadały urodzinowe ciasto i piły kawę, a ich czwarta koleżanka mnie głośno w tym czasie rugała

więc się kładę, przycisk do reki i sie zaczęło...3 razy po 20 minut, bo a) papier się skończył, ktg nie zpisywało b) nie zapisywało, bo nie było tuszu, c) cos sie knociło i ciągle sprtzęt pikał c) siostra chyba niezbyt dokładnie przypięła ten czujnik do brzucha. Mniew tym czasie łzy same leciały po polikach, skurcze miałam masakryczne i byłam mokra jak szczur, tak sie pociłam:( cały czas w tle narzekania naprzemian z relacją z urodzin tej siostry od ciasta.
Po ok.50 min przyszłą do mnie młoda lekarka, pewnie stażystka- najpierw usłyszałam, co jej połóżne relacjonują na mój temat i ta znów pyta, co się dzieje, na kiedy termin itp. Spojrzała na zapis (chyba ze 20 cm drogocennego papieru) i mówi, że faktycznie są skurcze,a le ogólnie wszytsko ok i tak mnie jakoś po ludzku potraktowałą a nie to, co te pipy połóżne.
Jak wyszłam do męża to się tak zryczałam, nie mogłam się uspokoić. Przykre to...