Sylwia...D. jest na swojej działalności ,więc myślę ,że nie zostawi mnie z tym samą i postara się być jak najwięcej w domu.
Najgorsze jest to ,że ta operacja może być w każdej chwili...nie możemy sobie nic konkretnie zaplanować.
Jak byśmy wiedzieli kiedy jest dokładnie ,to Damian po prostu nie umawiałby na ten czas samochodu albo umówiłby sobie ich mniej...

Najgorsze jet to ,że przez te 6 tygodni musimy Małą pilnować żeby nie zachorowała ,a ona ,jak na złość, ma lekki i katar i jakieś głupie 37,3 czasem...

A w ogóle to ,modle się o niezbyt upalny początek lata

Ja mojemu szefowi powiedziałam jak to wszystko wygląda ,że w każdej chwili mogą nas wezwać i musi być przygotowany na to żeby mieć zastępstwo za mnie...
Zastanawiam się jak to jest z chorobowym w takiej sytuacji. Wiem ,że mi przysługuje na dziecko...ale to chyba tylko na pobyt w szpitalu,nie?
Pytać o nie przy wypisie czy na początku? Nie wiem...
No i jak to jest po operacji....? Czy mogę dostać kilka dni chorobowego albo jakiegoś opiekuńczego... ?
A wracając do Małgosi....ona naprawdę jest przekochana....nigdy nie było z nią większych problemów.
Teraz ma jakiś taki okres. Nie powiem...jest trochę rozpieszczona ,bo te ciągłe rehabilitacje były,człowiek robił wszystko żeby tylko je zniosła.
Miała być wychowywana w końcu,ale nie idzie jej ogarnąć

Aż się boję co będzie po gipsach jak przez trzy miesiące każdy będzie jej naskakiwał żeby tylko nie płakała...

Jeśli chodzi o chrzestną....
Mieliśmy w czwartek pić. Młoda miała zostać "sprzedana" do dziadków.
Ale pomyślałam ,że fajnie byłoby chwilę posiedzieć z Gosią i potem razem odprowadzić ją do rodziców i pójść gdzieś na miasto...
Niestety,...mój plan nie wypalił.
Jej facet,podobno był po 21 piwach

, zaczął dziwnie się zachowywać.
Mała się rozpłakała. Nie szło jej uspokoić,więc nie pozostało nam nic innego jak ją ubrać i zaprowadzić...

Od tamtej pory jeszcze się nie widziała z chrzestną...
