Ahoj przygodo....ze służbą zdrowia.... !

Gosi zrobił się w jednej nodze miękki gips na pięcie od "chodzenia"-odpychania się na pupie.
Zadzwoniłam do naszego lekarza w Poznaniu ,żeby znów nie było ,że czegoś nie zrobiłam!!
Powiedziałam mu jak sytuacja wygląda ,ze Gosi kruszy się gips...pod kolanami i właśnie tam w pięcie.
Powiedział,że pod kolanami nie mamy się przejmować ,ale piętę trzeba wzmocnić ,bo jeszcze dwa tygodnie zostały...
No to pojechałam ja na izbę ,wszak tam gipsownia,pomyślałam,że przecież żaden problem dołożyć trochę .
Panie zawołały jakiegoś tam ortopedę żeby zobaczył...
I moje myślenie ,że będzie łatwo ,szybko i przyjemnie legło w gruzach.
Lekarz zaczął się mądrować ,że Gosia miała powyżej kolana gipsy,a ja przecież się nie znam...
Pokazałam mu ,że miała do kolan gipsy to się zdziwił.
Potem znów zaczął się mądrować ,że ta miękka pięta w niczym nie przeszkadza ,bo te gipsy mają trzymać staw skokowy czy coś i spełniają swoją funkcję.
To mu powiedziałam ,że gips ten ma przede wszystkim usztywnić stopę ,bo dziecko jest po operacji,miała cięte kości i ma wstawione pręty i nie może być czegoś takiego ,że stopa zacznie jej "latać".
Na to ten wyskoczył ,że w takim razie trzeba ten gips zdjąć i założyć od nowa.
Kategorycznie odmówiłam ,bo noga była ustawiona przez lekarza ,który Gosię operował i nie pozwolę żeby ktoś inny grzebał.
Poza tym...nie ma potrzeby żeby tam grzebać ,bo dołożyć tylko trochę gipsu żeby pięta była twarda.
To ten zaczął się tłumaczyć ,że nie mam żadnej kartoteki.
Powiedziałam mu ,że za 15 minut mogę być z wypisem ze szpitala i tam są wszystkie zalecenia i czy wtedy mnie przyjmie.
Ten odparł ,że nie ,bo on sie tym nie zajmuje . Mam jechać do ortopedy dziecięcego w innym mieście,bo tu takiego nie ma...
Przypominam ,że miał tylko wzmocnić piętę.
Służba zdrowia nie pomogła ,to trzeba uruchomić kontakty...
Cioci koleżanki znajoma jest pielęgniarką na oddziale ortopedycznym w tym szpitalu ,wiec zgłosiliśmy się do niej.
Była zdziwiona ,że lekarz tak nas potraktował i tak powiedział.
Powiedziała ,ze jak najbardziej uzupełniają gips i nie ma z tym problemów.
Spotkaliśmy się u tej cioci koleżanki w domu i w domowych warunkach owinęliśmy z ta pielęgniarką nózki...
Wiecie co zuważyłam...?
Odkąd Gosia jest w gipsach po operacji...wszelkie prośby skierowane do służby zdrowia kończą się fiaskiem....
Traktują Gosię jak jakąś trędowatą...
Przykre to...

Na domiar złego...Gosia mi dziś upadła z krzesełka na podłogę.
Krzesełko niby niewielkie...jak siedzi na nim to ma nogi oparte na ziemi ,więc naprawdę nie duże.
Ale jakoś tak niefortunnie upadła ,że narobiło krzyku.
Myślałam ,że to tylko płacz,ale po chwili zaczęła się lać krew z buźki...

Jak to zobaczyłam,to zrobiło mi się słabo...myślałam ,że tam zejdę.
Nie z widoku krwi,ale z bezsilności chyba...Bałam się ,że coś się stało...
Dałam ją D. ,a ja musiałam się uspokoić.
Z buźki leciała krew. Jakoś ją zagadaliśmy,uspokoiła się,daliśmy jej pić...
Ale jak miałam w buźkę zajrzeć ,to robiło mi się słabo ,bo bałam się tego co zobaczę...

Na szczęście zęby całe. Górna warga (chyba) przegryziona.
W każdym bądź razie strasznie spuchła ... Próbowałam okładać lodem ,ale Gosia nie dała...
Generalnie chyba ją nie boli ,bo bawiła się korkiem od butelki przy tej wardze później...ale się bałam strasznie...
Pierwszy raz coś się stało przy mnie Gosi... Czułam się z tym okropnie...i poczułam się beznadziejnie...
Nie darowałabym sobie jakby coś poważniejszego się stało....
Mam nadzieję ,że zejdzie mało wiele do rana ,bo będę się musiała srogo tłumaczyć cioci i mamie ...

Beznadziejna jestem....
