Dzisiaj znów był nerwowy dzień,bo lekarze przyszli na obchód i nic nie wiedzieli o operacji ,bo nie widzieli wyników od kardiologa ,które lezą od pielęgniarek już od piątku!
Naprawdę dziwne tu maja zasady...

Potem lekarz kręcił się po oddziale ,ale do nas nie wchodził....
Koło 11 przyszedł do nas ,że wyniki są ok. Zastrzeżeń nie ma,więc zaplanowana jest na jutro.
Ma pójść w pierwszej kolejności ,bo jest Mała.
Jedyne "ale"....lekarz wspomniał ,że najprawdopodobniej będzie miała robioną teraz jedną nogę,tą gorszą.
Wszystko okaże się na sali operacyjnej,ale nie wierzę już w cuda.
Byliśmy na rozmowie z anestezjologiem ,wytłumaczył nam na czym będzie polegać znieczulenie....
Powiedział też ,że w planie operacji jest jedna noga-prawa. Ale niby to lekarz decyduje czy dwie czy jedną.
Jednak ja już nie mam nadziei. Plan operacji to plan operacji....
Nie wyobrażam sobie tego jak będzie...
Jak będzie tylko jedna noga....to następna nie pójdzie już tak łatwo...
Znów trafi do szpitala i będzie wiedziała już czym to "grozi"...
Mam wrażenie ,że piszę bez ładu i składu ,ale coś skupić się nie mogę...
Do 19 może jeść,do 2 w nocy może pić wodę.
Ugotowałam jej ulubiony makaron ze szpinakiem.
Mam nadzieję ,że zje go sporo żeby nie była głodna....
O 7.20 ma dostać jakiś syrop ,coś ala głupi jaś.
O 8 ją zabierają ..i tam czeka do 9 ,bo dopiero od 9 robią operację

My ją możemy tylko odprowadzić do windy ,także bidulka będzie sama.... ;(
Operacja jednej nogi ma trwać z półtorej godziny ,potem przewożą ją na salę pooperacyjną i tam ją wybudzają z dwie godziny....
Tam też nie mamy wstępu,także jak się będzie budzić będzie sama... ;(
Normalnie serce mi się łamie na samą myśl...
Teraz się zbieram i uciekam do niej ,jeszcze się nią nacieszyć ..
