Napisze Wam jaka ostatnio przydarzyła nam się sytuacja w nowym przedszkolu Leny. W czwartek mąż odebrał Młodą z przedszkola i został poinformowany że Lena wyrwała sobie paznokieć u małego palca lewej ręki.....rozmawiał z jej przedszkolanka i powiedziała, że Lena grzecznie się bawiła, nagle podeszła do niej i powiedziała że boli Ją paluszek a w drugiej rączce trzymała cały paznokieć, przedszkolanka o mało zawału nie dostała, mówiła że nic nie płakała i nie ma pojęcia jak to się stało, przyszła do niej jakby gdyby nic, pytała się jak to sie stało a Lena powiedziała że sama to zrobiła. Mąż od razu pojechał z nią do lekarza, pediatra w szoku że dziecko samo wyrwało sobie zdrowego paznokcia, na spokojnie pytali się Lenki jak to zrobiła, Lena powiedziała że była skórka a pózniej zrobiła ,,ciach" pociągnęła, nawet pokazała to na palcach męża, dostałyśmy skierowanie do chirurga, pediatra powiedziała że nic złego nie widzi jednak wolałaby aby spojrzał na to chirurg. Wieczorem jeszcze z prywatnego nr dzwoniła do nas przedszkolanka Leny zapytaniem co powiedział bo się martwiła, cały czas nie moze uwierzyć jak to sie stało, sami jesteśmy w szoku i każdy nam mówi że to nie możliwe, jednak co pytamy sie Leny to mówi nam cały czas sama wersje. Fakt Lena ma jakieś zboczenie do skubania Skorek ale nie aż tak, pilnujemy też aby tego nie robiła. Strasznie dziwna sytuacja.