Opowiem wam historię z wczoraj wieczorem.
Tycio spadł niani 2 dni temu z drabinki. Od tego czasu mówił ała właśnie jak się go podnosiło, ale nie było na ciele nic widać. Ręką ruszał itp.
Wczoraj przy kąpieli wyczułam na obojczyku gulę.
Dzwonie do pediatry, mówi że to może być złamany obojczyk więc zbieramy się i jedziemy do szpitala.
W szpitalu chirurg prawie pewny że złamanie wysyła Młodego na RTG. I zonk, na zdjęciu nic....żadnego złamania, nic.
A gula jest. Mówi że może to węzeł chłonny.
Już już chora że stresu, wolałam złamanie.
Idziemy do pediatry. Pobranie krwi, USG szyi ( nie.miarodajne bo Tymon nie dal dobrze się zbadać) i oględziny.....a tam...nalot na migdałach i gardle....angina!
Gorączka była tydzień temu równo dwa wieczory.
Najprawdopodobniej przechodzona angina ale na 100% to pewności babka nie dała.
I takim sposobem przyjechaliśmy do złamania a wyszliśmy z angina.
A węzeł do kontroli i jak nie zejdzie hematolog.....
A Tycia to boli.