Autor Wątek: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik  (Przeczytany 189542 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline ika3w

  • Ilona
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3905
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 23.08.2008r
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #150 dnia: 16 Lutego 2011, 15:02 »
Biedna malutka. Ja też z tych szczęściar co nie wiedzą co to kolki :)


Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #151 dnia: 17 Lutego 2011, 16:16 »
Śpieszę donieść, że moje dziecię już przepięknie raczkuje.  :) Najlepsza zabawa - pogoń za czerwoną piłeczką. A przed chwilą dorwała mojego kapcia i zaczęła go ze smakiem wcinać.  ::) I już wiem co znaczy mieć oczy dookoła głowy.  ;D

ika3w na prawdę z nas szczęściary. Po wczorajszym ewidentnie zaczęłam to doceniać. Największemu wrogowi nie życzyłabym kolkowego dziecka.

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #152 dnia: 17 Lutego 2011, 17:27 »
U Aeniołka w wątku rozwinęła się dyskusja na temat różnych form karmienia dzieciaczków.
Opiszę może w końcu moje doświadczenia na tym polu, bo jestem wspaniałym przykładem tego, że można wykarmić dziecko przy pomocy laktatora i butelki. Może moje doświadczenia będą jakąś pomocą dla dziewczyn w mojej sytuacji.

Od zawsze wiedziałam, że będę karmić piersią. No bo w końcu dlaczego nie. Przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym mieć z tym jakieś problemy, no bo dlaczego miałabym mieć. W szkole rodzenia, na każdych zajęciach, słyszałam, że karmienie piersią w ogóle nie boli, a jeżeli boli, to znaczy, że to wina matki, bo dziecko jest źle przystawione. I z takim zasobem wiedzy trafiłam na porodówkę.
No i okazało się, że karmienie jednak boli. I to jak cholera. I to wcale nie z powodu mojego złego przystawiania dziecka. W końcu coś co nigdy nie było eksploatowane w tak intensywny sposób musi boleć, dopóki się nie zahartuje. Położne i doradca laktacyjny pocieszały mnie, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej i niedługo boleć przestanie, bo piersi się przyzwyczają. Pocieszona tą myślą wróciłam do domu i przy każdym karmieniu modliłam się żeby w końcu cycki się przyzwyczaiły i ból w końcu minął.
Niestety, nie mijał. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień bolało coraz bardziej. I to nie tylko piersi, ból mnie przenikał i miałam wrażenie, że ktoś zrywa mi skórę z pleców - promieniował na całe ciało. Byłam już w tak złym stanie psychicznym, że non stop płakałam - gdy zbliżała się pora karmienia płakałam, że nie chcę już karmić, gdy karmiłam płakałam z bólu, gdy przestawałam karmić płakałam, że jestem złą matką, bo nie umiem dziecka wykarmić i wcześniej mówiłam, że karmić już nie chcę. Masakra. Julianka wyczuwała te moje złe emocje i w związku z tym też była płaczliwa, miała problemy ze spaniem itd.
Potem przyplątała mi się wysoka gorączka i to koszmarne zapalenie w macicy, o którym pisałam gdzieś na początku mojego wątku. Początki mojego macierzyństwa były koszmarne.
Gdy wyleczyłam się trochę z zapalenia, umówiłam się na spotkanie z doradcą laktacyjnym w szpitalu, w którym rodziłam. Opisałam jej moje problemy, ona obejrzała moje piersi i od razu stwierdziła w czym tkwi mój problem. Okazało się, że na sutkach mam ubytki (wyglądało to tak, jakby mi coś kawałki tych sutków wygryzło). Ja tych ubytków wcześniej nie zauważyłam, bo bałam się w ogóle moje piersi dotykać, bo tak bolały. Doradca stwierdziła, że to na pewno gronkowiec i wysłała mnie do laboratorium na posiew z tych ubytków i z mleka. Z tym, że ja byłam wtedy na antybiotykach, które brałam na to moje zakażenie i z badań wyszło, że gronkowca jednak nie ma. Ale istniało wtedy podejrzenie, że antybiotyki zafałszowały wynik.
Doradca, żeby mi ulżyć, bo widziała jak się męczę, zaproponowała mi żebym zaczęła używać laktatora, z tym że od razu ostrzegła mnie, że przy laktatorze pokarm mi niedługo zaniknie. Stwierdziłam, że trudno. Mam dość tej męki, ile się da tyle będę odciągać, a potem będę karmić sztucznym.  W końcu tyle dzieci jest karmionych sztucznym i są śliczne i zdrowe. Ale równocześnie zawzięłam się i obiecałam sobie, że udowodnię wszystkim dookoła, że lakatatorem można wykarmić dziecko.
I to chyba był klucz do sukcesu. Kupiłam bardzo dobry elektryczny laktator (medela swing) i zaczęłam się doić. Pokarm odciągałam za każdym razem gdy nakarmiłam Juliankę, żeby podtrzymać wrażenie, że mleko wyciąga dziecko. Za każdym razem opróżniałam piersi do końca. Zajmowało mi to sporo czasu, bo przy każdym odciąganiu potrafiłam spędzić godzinę. Odciągałam w nocy, po karmieniu Julianki. Byłam konsekwentna i systematyczna. Gdy Julianka zaczęła mi przesypiać nocki, ja również przestałam wstawać na odciąganie. Efekt był taki, że przez kilka dni rano potrafilam ściągnąć 350 ml. To było trzy i pół porcji mleka, jakie jednorazowo zjadała Julianka. Nadmiar mroziłam i miałam potem zapas na czas gdy już odciągać przestałam. Przy odciąganiu w ciągu dnia udawało mi się za każdym razem ściągnąć 100 - 150 ml (średnio około 120). Ilość ta była całkowicie wystarczająca.
Oczywiście zdarzało mi się dokarmić Juliankę sztucznym mlekiem. Szczególnie wtedy, gdy gdzieś wyjażdżaliśmy, a ja obawiałam się brać zapas mojego mleka, bo bałam się, że się zepsuje (szczególnie w trakcie upałów). Ale głównym składnikiem pożywienia Julianki było moje mleko.
Odciągałam pokarm 16 tygodni.
Jestem najlepszym przykładem, że przy pomocy laktatora da się wykarmić dziecko. Od chwili gdy zaczęłam odciągać bardzo mi ulżyło. Bolało, owszem, ale ból ten był niczym w porównaniu z bólem, jaki czułam, gdy pierś ciągnęła Julianka. Ulga ta sprawiła, że byłam dużo spokojniejsza, co od razu przełożyło się na zachowanie Julianki. Ona również się uspokoiła, przestała płakać, zaczęła spać, a po dwóch i pół miesiącach swojego życia zaczęła mi przesypiać całe nocki. Po prostu cud dziecko.
Gdy Julianka miała 4,5 miesiąca stwierdziłam, że mam już dość. Mam dość odciągania, mam dość spędzania przy "dojarce" pół dnia i zafundowałam sobie terapię wstrząsową. Po prostu z dnia na dzień przestałam ściągać. Piersi oczywiście bolały, były twarde jak kamień, pełne mleka. Wtedy ściągałam tylko tyle pokarmu, żeby poczuć ulgę. Całkowite zatrzymanie laktacji zajęło mi chyba coś około tygodnia (nie pamiętam już dokładnie).
Teraz jestem już dużo mądrzejsza i kolejny raz nie męczyłabym się tyle czasu. No ale wiadomo, Polak mądry po szkodzie.
Opisuję swoje doświadczenia żeby pokazać, że nie zawsze to, co wszyscy mówią dookoła, jest prawdą. Że nie warto ślepo wierzyć położnym, bo one też się mylą.
I, chyba najważniejsze, szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko, niezależnie od tego czym i jak karmione.  :)


Offline ziomaleczka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3245
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 12.09.2009
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #153 dnia: 17 Lutego 2011, 22:43 »
Faktycznie straszna historia... Tak to już jest, że wszyscy dookoła są mądrzejsi od nas... Karmić trzeba i jak nie karmisz to jesteś złą matką i patrzą na Ciebie jak na kogoś nienormalnego :shock:

Moja siostra też miała bardzo trudne początki i wiem przez co czasem trzeba przejść aby karmić dziecko piersią.

Podziwiam Cię za determinację :brawo_2:




Offline ika3w

  • Ilona
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3905
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 23.08.2008r
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #154 dnia: 18 Lutego 2011, 09:06 »
Gratulacje dla Julianki! Teraz to się zacznie :D

Nie zazdroszczę początkowych przeżyć z karmieniem, ważne że w końcu znalazłaś swój sposób na karmienie.


Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #155 dnia: 18 Lutego 2011, 10:10 »
Karmić trzeba i jak nie karmisz to jesteś złą matką i patrzą na Ciebie jak na kogoś nienormalnego :shock:
O tak, wielokrotnie mialam okazję poczuć, że jestem złą matką. Szczególnie od osób, które mnie w ogóle nie znały i miały zerowe pojęcie o mojej sytuacji.  ::) A raz, jak byłam u lekarza, i powiedziałam, że zdarza mi się czasem dokarmić Juliankę sztucznym mlekiem, to usłyszałam, że dziecko truję.  :mdleje: No i jak tu nie wpaść w depresję, gdy wszyscy dookoła cię potępiają?
Teraz już jestem mądrzejsza wiem, że kolejny raz nie pozwoliłabym sobie na takie uwagi, na ale musiało minąć sporo czasu zanim się uodporniłam.

A dziś dzień lenistwa.  :D Mąż z Julianką pojechali na wioskę i najprawdopodobniej będą tam spać więc mam cały dzień i całą noc dla siebie.  :P Co ja z tym czasem zrobię? Pierwszy raz od porodu będę miała tyle czasu wolnego. Na razie wykorzystuję tą sytuację konstruktywnie i siedzę na forum.  8) A wieczorkiem idę z koleżankami na karaoke. :brewki: Ale się będzie działo.  :pijaki:

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #156 dnia: 19 Lutego 2011, 17:56 »
Wczorajsze wyjście baaardzo udane. Pośpiewałam, popiłam i potańczyłam. w przyszłym tygodniu powtórka.  ;D

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #157 dnia: 19 Lutego 2011, 20:41 »
Dowiedzieliśmy się dziś, że mój mąż będzie za chrzestnym swojej bratanicy. No i pytanie: co powinniśmy dać małej w prezencie? Czy jakąś srebrną łyżeczkę z grawerem? Kasę to chyba nie, bo wydaje mi się, że od chrzestnego to chyba bardziej wypada coś pamiątkowego. Co w obecnych czasach jest "na topie"?  ???

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #158 dnia: 19 Lutego 2011, 21:32 »
No i znalazłam:  http://www.bajkopisarze.pl/produkt.php?id=3&typ=bajka&o=personalizacja
Przepiękna spersonalizowana opowieść. Aż się wzruszyłam, jak ją czytałam. Prezent oryginalny, pamiątkowy, a jednocześnie przydatny. Rodzice będą mogli małej czytać to opowiadanie na przykład przed snem. I do tego dołożymy kasę i myślę, że będzie o.k.

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #159 dnia: 20 Lutego 2011, 20:59 »
Wybraliśmy się dziś na wycieczkę nad morze.
Rano (znaczy koło 11:00  ::) ) stwierdziłam, że za oknem taka piękna pogoda, żal siedzieć w domu, jedziemy do Świnoujścia. Zapakowaliśmy się w samochód i pojechaliśmy. Na miejscu pospacerowaliśmy pół godzinki, zmarliśmy jak cholera, stwierdziliśmy, że oddychania świeżym powietrzem już wystarczy, zapakowaliśmy się do domu i wyruszyliśmy z powrotem.
I takim to sposobem spędziliśmy pół dnia w samochodzie.  ::) Ale co jodu nałapaliśmy to nasze.  ;D

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #160 dnia: 24 Lutego 2011, 15:46 »
Julianka śmiga już jak szalona, czasem aż ciężko mi za nią nadążyć. Szczególnie wtedy gdy coś broi.  ::)
A dwa dni temu miała bliskie spotkania z nogą od krzesła. spotkanie zakończone pięknym siniakiem na policzku. Usiłowała przy krześle stanąć no i coś nie bardzo jej wyszło. No cóż, na pewno nie ostatni siniak w jej życiu.

A teraz kilka zdjęć dla przypomnienia.










Offline nikola/23

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6889
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 4.10.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #161 dnia: 24 Lutego 2011, 22:40 »
Jaka slicznotka  ;D

Oj tak siniaki to dopiero sie zacznął, u nas wlasnie tak od 9 miesiąca sie zaczeły  :D

Offline ricardo

  • Patrycja
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26650
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.09.2007
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #162 dnia: 25 Lutego 2011, 09:21 »
śliczna Julianka i już jutro będę widzieć ją na żywo :) Ciekawa jestem jaki urwisek się z niej zrobił :)

A temat siniaków... No tak jak Nikola pisze - to dopiero początek ;) Ja już nie zliczę ile Nataka ich miała.



Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #163 dnia: 25 Lutego 2011, 09:58 »
Wiem, że sezonu siniakowego dopiero początek, oby mi tylko mebli nie popsuła.  ;)

Ja już nie mogę się doczekać jutrzejszego spotkania. Bardzo jestem ciekawa jak dziewczynki będą się razem bawić. Bo u nas to w zasadzie będzie pierwsze spotkanie z dzieciaczkami niewiele starszymi od Julianki więc dla niej to też będzie ciekawe spotkanie i nowe doświadczenie. Mam nadzieję, że się "dogadają" bez problemu.  :)

Offline ricardo

  • Patrycja
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26650
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.09.2007
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #164 dnia: 25 Lutego 2011, 10:27 »
Każda będzie pewnie w swoim zakresie się bawić ;) hehehe, już przetestowane. Do tego pewnie Natka będzie chciała obmacać Juliankę po twarzy, złapie za rączkę :)

Lubię takie spotkania zwłaszcza z dzieciaczkami jak mają możliwość zabawy lub przynajmniej przebywania z innymi dziecmi :)



Offline chiquita_84
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14560
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #165 dnia: 25 Lutego 2011, 12:57 »
witam i będę zaglądać :) zdjęcie Julianki z pomidorem i to z kapeluszem jest obłędne

śliczna córcia

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #166 dnia: 25 Lutego 2011, 13:56 »
Chiquita, witam. Bardzo się cieszę, że wpadłaś.  ;D Zapraszam częściej.
dziękuję za komplement w imieniu Julianki.  :)

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #167 dnia: 25 Lutego 2011, 17:24 »
Ja już do wyjścia gotowa. Bo dziś znów karaoke na mieście.  ;D
Czekam tylko na znajomych i wyruszamy.
A Julianka z tatusiem w domu.  :P

Offline chiquita_84
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14560
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #168 dnia: 25 Lutego 2011, 17:33 »
ooo karaoke...nono co za zamiłowanie  ::)

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #169 dnia: 25 Lutego 2011, 18:01 »
Oj, tak. Uwielbiam śpiewać.  :brewki:

Offline chiquita_84
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14560
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #170 dnia: 25 Lutego 2011, 18:07 »
podziwiam za uwielbienie dla śpiewu publicznego... ja śpiewać lubię ale raczej w domowym zaciszu

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #171 dnia: 25 Lutego 2011, 18:13 »
Ja kiedyś też tak miałam. Bardzo się krępowałam śpiewać nawet przy mężu, mimo że śpiewać uwielbiałam. Momentem przełomowym było nasze wesele, gdy samodzielnie zaśpiewałam "Cudownych rodziców mam". I okazało się, że z tym śpiewaniem, to wcale u mnie tak najgorzej nie jest. Moi rodzice byli zachwyceni, gościom też się bardzo podobało. Potem kupiliśmy SingStara - karaoke na PlayStation, które robiło furorę na każdej imprezie. I tak do tej pory ze znajomymi spiewamy gdzie się da.  ;D

Offline ricardo

  • Patrycja
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26650
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.09.2007
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #172 dnia: 25 Lutego 2011, 19:17 »
Ja uwielbiam śpiewać a raczej "wyć" w samochodzie :) Moją jedyną publicznością jest Natalka :) Dobrze, że nie umie mówić bo pewnie nieźle by mnie pojechała ;)



Offline chiquita_84
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14560
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #173 dnia: 25 Lutego 2011, 19:20 »
ja chciałam w idolu wystąpić... naszczęście mi oskrzela zaatakowalo i nici z kastingu były...bo przed komisją i kamerami to bym chyba zadnego dźwięku nie wydała...

wolę śpiewać dziecku  ::) córcia ewidentnie to lubi

Offline ricardo

  • Patrycja
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26650
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.09.2007
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #174 dnia: 25 Lutego 2011, 19:28 »
Do Idola chciałaś? Wow, no to chyba musisz mieć niezły głos :)

W sumie Natalka też chyba lubi jak śpiewam bo często muszę jej śpiewać na dobranoc. Jak tata śpiewa to już nie bardzo :)



Offline chiquita_84
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14560
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #175 dnia: 25 Lutego 2011, 20:03 »
Pati - szczerze to są 3 opcje 1. głos 2. kłamcy wokól 3. niezłe mniemanie o sobie ooo i 4. słoń na uchu  ::) dawne czasy hehe teraz śpiewam tylko dziecku i żadne idole mi w głowie...

dlatego podziwiam żonkę bo ja bym na karaoke nie wystąpiła

Offline ricardo

  • Patrycja
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26650
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.09.2007
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #176 dnia: 25 Lutego 2011, 21:10 »
ja się czasami dziwię oglądając takie programy: jak właśnie ludzie którzy tak wyją że bębęnki w uszach pękają idą do takich programów, uważają ze są super hiper :)



Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #177 dnia: 27 Lutego 2011, 17:26 »
Chiquita, żebyś ty słyszała niektórych śpiewających na karaoke...  ::) Ale skoro komuś to sprawia przyjemność, to czemu rezygnować? Zresztą niejednokrotnie przekonałam się, że chęć do śpiewania zwiększa się proporcjonalnie do ilości wypitego alkoholu.  ;D I ostatecznie każdy jest gwiazdą i rewelacyjnie (przynajmniej w swoim mniemaniu) śpiewa.  ;)

W każdym razie piątkowe wyjście było bardzo udane. Bawiłam się rewelacyjnie, zresztą jak zawsze.
Sobota też pełna wrażeń, najpierw małe forumkowe spotkanie z Natalką i Patrycją, potem urodzinowa nasiadówka u babci. A dziś odwiedziny u 5 miesięcznej kuzynki Julianki. A teraz już do wieczora słodkie lenistwo.  :)

Offline żonka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1779
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 20.09.2008
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #178 dnia: 28 Lutego 2011, 20:51 »
No i zostałam słomianą wdową na najbliższe kilka dni.  :( Mężuś na konferencji, połączonej z nartami. Ale obiecał mi, że jak wróci, to nas też zabierze w góry na małe wakacje i może w końcu uda mi się pojeździć na nartach. Minęło już parę dobrych lat, jak ostatnio jeździłam więc pewnie będę się musiała uczyć od początku i najpierw zawitać na oślą łączkę.  ::) Mam nadzieję, że mnie mężuś nie wystawi do wiatru i po powrocie nie stwierdzi, że mu praca nie pozwala na wyjazd, bo jak tak, to go normalnie  :Kill: :Kill: :Kill: :Kill: :Kill: :Kill: :Kill: :boks: :boks: :boks: :boks: :boks:
Julianeczka już śpi, ja buszuję po forum, w tle leci durna "Szklana pułapka 3". Piwka bym się napiła, ale pustki w lodówce  :-\

A co moje dziecię dziś wymyśliło? Bije sobie brawo, jak zrobi siku na nocnik i nocnik zaczyna grać.  :brawo:

Offline ricardo

  • Patrycja
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26650
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.09.2007
Odp: Juliankowo-mamusiowy pamiętnik
« Odpowiedź #179 dnia: 1 Marca 2011, 11:15 »
Mnie na narty to siłą nikt nie zaciągnie :)

Zdolna Julianka :)