Byłyśmy dzisiaj na szczepieniu. Julianeczka miała aż dwa wkłucia, bo szczepiłam ją dziś na odrę, świnkę, różyczkę i na ospę. Za 6 tyg. druga dawka ospy i przypominające pneumokoki. W każdym razie Julianka była bardzo dzielna, popłakała dosłownie chwileczkę tuż po samym wkłuciu, a po chwili znów była radosna i rozgadana i zaczęła urzędować w gabinecie i robić przemeblowanie.

Aż pani doktor się zachwycała, że taka grzeczna i radosna z niej dziewczynka. Teraz jesteśmy już w domku, a Julianka ucina sobie drzemeczkę.
A tak ogólnie to strasznie duszno dziś u nas. Na dworze nie ma czym oddychać, a słońca nie ma prawie w ogóle. Czyżby zanosiło się na jakąś burzę?

Muszę dzś jeszcze popakować nas na wesele, bo jutro z rana jadę do Szcz. i nie będę miała czasu. W sobotę wesele mamy nad morzem więc trzeba więcej szpargałów (patrz: moich kosmetyków

) wziąć. Muszę też spakować Juliankę, bo na cały weekend ląduje u moich rodziców. Co prawda ona również była na wesele zaproszona, ale nie chciałam jej brać, bo za długo byśmy się wtedy nie pobawili.

A tak to spędzi wesoły weekend u dziadków. Muszę też wykąpać dziś Harrego, bo w niedzielę wystawa. Obskakiwać ją też będą moi rodzice, bo my wrócić nie zdążymy. Trochę mi szkoda, bo to będzie nasza pierwsza wystawa w życiu i chciałam ogólnie zobaczyć na czym to polega, no ale trudno. Na następną już na pewno pojadę osobiście.
Zmykam, bo muszę wykorzystać czas gdy Julianka śpi.
