No i znów weny do pisania brakowało.
Dylemat w dalszym ciągu nie rozstrzygnięty, ale rozglądałam się trochę za pracą, bo do starej raczej nie wrócę. Tam zaczynałam pracę o 7:30 i żeby na czas dojeżdżać musiałabym wstawać koło 5:00 i najpóźniej o 6:00 wyjeżdżać z domu. Długo bym tak nie pociągnęła. Więc rozglądałam się za czymś bardziej atrakcyjnym - umiejscowionym bliżej, bądź z bardziej dogodnymi godzinami pracy. Z tym że specyfika mojej pracy raczej na inne godziny nie pozwoli.
Zajmuję się zamówieniami publicznymi - praca typowo urzędowa, a wiadomo w jakich godzinach urzędy pracują. Przebranżowić raczej bym się nie chciała, bo zamówienia to moja pasja, uwielbiam się tym zajmować, uwielbiam się w tym kierunku dokształcać, zresztą skończyłam nawet podyplomówkę w tym zakresie i szkoda byłoby mi zmarnować to wszystko, co do tej pory osiągnęłam i czego się nauczyłam. Ale z drugiej strony im dlużej nie zajmuję się tym praktycznie, tym więcej wiedzy mi "umyka", tym bardziej wypadam z obiegu, bo teoria bardzo często rozmija się z praktyką.
W każdym razie gdybyście znały kogoś kto potrzebuje specjalisty ds. zamówień publicznych, to proszę pamiętać o mnie.
Generalnie, może skończyć się tak, że życie podejmie za mnie decyzję i brak ciekawych propozycji pracy sprawi, że jednak przyjdzie pora na dzieciaczka. Na razie jeszcze się porozglądam, poskladam cv gdzie się da, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Z nowych umiejętności Julianeczki, to:
- zdmuchuje już całkowicie świeczkę,
- przemieszcza się po pokoju na siedząco (przesuwa się na pupie, składa się już do raczkowania, ale jeszcze troszkę jej brakuje);
- minęła jej faza na akuku, zdecydowanie rzadziej się chowa, za to przyszła faza na papa, macha wszystkim i wszędzie;
- siedząc w wanience usiłuje wstawać (w wanience jej łatwiej, bo jest wąska i nogi jej się nie rozjeżdżają), ale na razie tylko trochę podnosi pupę;
- zaczęła mówić mamamamama, ale jeszcze chyba nie kojarzy, ze mama to ja.
I to chyba tyle.
Ogólnie jest cudna i kochana. Bardzo grzeczna, dziś na przykład posadziłam ją na macie i bawiła się sama prawie dwie godziny. Ciągle się uśmiecha, dużo gada do siebie i do nas. Bardzo często nas zaczepia wygłupiając się i robiąc śmieszne miny (wie, że nas to bawi). Właśnie dzięki temu, że Julianeczka jest taka grzeczna jestem/byłam gotowa na kolejne dziecko.