Aniu, stawiam ją, bo to, moim zdaniem, jest jeden ze sposobów "stymulowania rozwoju fizycznego u dziecka".
Stawiając ją pokazuję jej do czego jest zdolna i co może osiągnąć. Jest na tyle silna, że może już stać sama a ja jej po prostu w taki sposób wskazuję na co może już sobie pozwolić. To, że ją stawiam nie sprawia jej bólu, ani żadnego innego dyskomfortu, nie boi się, więc przeciwnie, stanie bardzo jej się podoba, z zaciekawieniem rozgląda się dookoła, bo od nowa poznaje świat z innej perspektywy. A skąd dziecko ma wiedzieć, że może coś zrobić skoro mu się tego wcześniej nie pokaże, nie zachęci?
Gdybym miała czekać aż sama zacznie cokolwiek robić, to Julianka pewnie do tej pory by jeszcze nie siedziała, bo wciąż sama usiąść nie potrafi, ale gdy ja ją posadzę to siedzi pięknie, chętnie się bawi i już za nic nie chce leżeć. Bo po co skoro świat na siedząco jest ciekawszy.
Dlatego też ja uważam, że krzywdy jej nie robię a wręcz przeciwnie - aktywnie pomagam jej się rozwijać.

A wracając do kolczyków - ja moją mamę sama poprosiłam o kolczyki i szłam do kosmetyczki z uśmiechem na ustach, nic się nie bałam, a pewien ból, który wtedy wystąpił, był dla mnie tylko pewnym elementem, nierozerwalnie związanym z przekłuciem uszu. Było to dla mnie całkowicie normalne, wiedziałam czego mam się spodziewać i co się będzie działo. I ja przebiję Juliance uszy dopiero wtedy gdy będę miała pewność, że ona też już będzie pojmować i rozumieć z czym to się wiąże. I będzie to dla niej fajnym wydarzeniem, które będzie długo wspominać. Tak jak ja do tej pory.
