[b]Ninka[/b] bo tak niestety jeszcze do niedawna było...co gorsza nasze nowe pseudoklerykalne - moherowe władze mogą być gwarantem powrotu starego.
Logiczne jest dla mnie, że nie chce aby moje dziecko miało mieć "gorzej" w życiu, przedszkolu, szkole....czy gdzielokwiek. Zatem niech ma to nazwisko ojca, żeby mu było powiedzmy "łatwiej".
Poza tym decyzja o pozostawieniu panieńskiego nazwiska to decyzja dojrzałej dorosłej kobiety, kótra zdaje sobie sprawę z pewnych komplikacji, np tego, że bedzie musiała do pewnych instytucji dreptać z aktem małzeństwa itp.
Natomiast jakim prawem mam obarczać własne dziecko analogicznymi problemami???
A co do "bękarctwa" to jak dzisiaj pamiętam mojego przyjaciela, który bądąc panieńskim dzieckiem nosił nazwisko matki i ile było gadania w szkole, na podwórku i wsród sąsiadów, kiedy mąż jego mamy go usynowił i dał mu swoje nazwisko...
A co do wychodzenia za mąż bądź pozostawania w tzw wolnym związku...to nie mam nic przeciwko ani jednemu ani drugiemu. I nie widze tu żadnego powiązania pomiędzy niezależnością a nie byciem żoną.
Po prostu pewnego dnia doszliśmy z moim obecnym mężem do wniosku, że chcąc budować nowe powinniśmy być małżeństwem....bo bycie nim wiele zmienia.
We mnie przynajmniej zmieniło, dla mnie jesteśmy bardziej "razem" niż przed ślubem, pomimo, że tak jak obecnie mieszkaliśmy razem.
I jeszcze jedno nie widze nic złego w pozostawaniu przy własnym nazwisku, przyjmowaniu nazwiska meża, czy też budowania dwuczłonowej hybrydy. Dla mnie każda z tych decyzji jest dobra, jeśli zgadzaja sie na nią obie strony.
U mnie na pozostawienie panieńskiego nie chciał zgodzic sie mąż. Musiałam iść na kompromis...chociaż nie ukrywam, że wolałbym nazwiska nie zmieniać.