Cześć słoneczka

Dzisiaj już mi lepiej- na tyle lepiej że wstałam z wyrka i grasuję po mieszkaniu w dresiku

Brzuch mi chyba rośnie bo tak ciągnie i "rwie"

Tak ostro jeszcze ni było i aż do ginki zadzwoniłam, to powiedziała mi że mam dużo odpoczywać i leżeć i broń boże nie sprzątać- ah, ciekawe skąd wiedziała że mam na tą czynność ochotę

Oczywiście herbatki z miodem dalej wciągam- wczoraj wieczorem na noc herbatkę z lipy wypiłam, spociłam się jak szczurek, aż pościel musiałam dziś rano zmienić, ale to chyba mi najbardziej pomogło

Mimo, że żołądek taki wczoraj "niepewny" był, to wieczorem zrobiliśmy z K na obiad te krewetki w czosnku (w czwartek wtedy nei daliśmy rady- o 23 wróciliśmy z urodzin jego mamy i byłam nieżywa...), zjadłam je ze smakiem i bez problemów, więc troszkę czosneczku też mi na pewno pomogło

Miodek mam z pasieki zaprzyjaźnionego pszczelarza rodziców K- pychota, łyżką mogłabym go jeść

Ze spraw ślubnych to dzwonią do mnie ludki z potwierdzeniami przybycia- strasznie miłe uczucie, jeszcze nikt nam nie odmówił, a mamy wieści już od połowy gości

Mam typy osób, które raczej nie przyjdą i to tak na 99%, więc wiem że odmowy też będą, ale póki co cieszę się, że tak bliskie mi osoby chcą być ze mną i K w tak ważnym dla nas dniu

Z mgr nie ruszyłam z miejsca ciągle- wolę nie wychodzić z domu taka nie do końca zdrowa. A jutro muszę na univ pojechać bo mam prezentację referatu, więc sobie jutro po zajęciach zostanę w bibliotece

Dzisiaj jeszcze zdrowieję

Jakoś kompletnie zmieniły mi się priorytety- najpierw dzidzia i jej i moje zdrowie, a potem mgr- jak studia zawalę (w co bardzo wątpię co prawda, ale nigdy nic nie wiadomo) to przeżyję, zawsze mogę bronić się we wrześniu po ślubie...Ale drugiej straty dzidzi raczej nie przeżyję w dobrym stanie psychicznym i wtedy żaden papierek z uniwerku mi nie pomoże... Wiem, że to drastyczne, co piszę, ale jak pomyślałam o takich nieprzyjemnych sprawach, stratach to wszelkie wyrzuty sumienia zniknęły, że zamiast jechać do biblioteki i pisać mgra to ja się wykręcam kiepskim samopoczuciem.
No nic, lecę dalej do Was poczytać- przez ostatnie parę dni nie byłam zbyt systematyczna i teraz mam mnóstwo nadrabiania
