Eluś, tak szczerze jedno i drugie.
Pokochałam to karmienie, bo było tylko nasze: moje i Mariki. Jednak gro wyrzeczeń z jakimi się zmagałam nadpisywało przyjemność płynącą z tej bliskości.
Jutro np. zjem lody. Wyczekane, wymarzone, na śmietanie z orzechami, czekoladowe. Do obiadku już dziś zjadam jogurtowe sosiki i zajadam się soją i suszonymi pomidorami. Wracam do swojej diety, która dla małego dzieciątka zawiera zbyt wiele alergenów.
W zamian jednak babram się teraz z kaszkami i Bebilonem, a co gorsza z wyparzaniem butelek i smoczków. Całe ufff w tym, że Marika pięknie je z łyżeczki, pije z kubeczka, więc butle traktuję tylko przejściowo.
Jest mi przykro, jak sobie pomyślę, że lada moment przyjdzie dzień, w którym nic już nie popłynie z piersi i Maleńka nie będzie chciała się do nich przytulić i ich pogłaskać, bo w imię czego, skoro będą puste. Na dziś dzień, karmimy się tylko o 8 rano. Dodatkowo, co drugi dzień Marika musi mi ulżyć po południu lub pod wieczór, bo nie tyle bolą mnie piersi, co rwą mnie sutki. Nie znane mi dotąd uczucie.
Warte zaznaczenia jest też, że Ona zaczęła bardzo świadomie mi po pierś sięgać sama.
Nie lubię obrazka, na którym większe dziecko wyciąga maminego cyca i sobie go je, bo ma taki kaprys. Ogólnie jakoś większe dzieci mi do piersi nie pasują

Bez urazy dla kogokolwiek. Sądzę, że najważniejsze Jej dałam. Ba! Dałam więcej, niż przypuszczałam, że jestem w stanie!
Odzyskuję równowagę psychiczną, bo mogę wyjść z domu bez stresu, o każdej porze i na, jak długo chcę. Czy to z Mariką, czy też bez niej.
Zamyka się kolejny rozdział mojego macierzyństwa i podsumowując moją dotychczasową karierę w tej branży sądzę, że jestem szczęściarą. Dane mi było doświadczyć kilku cudów kobiecej natury: zaszłam w ciążę, szczęśliwie ją donosiłam, urodziłam, tak jak pragnęłam siłami natury i karmiłam piersią. Takie moje wewnętrzne spełnienie, które daje mi poczucie satysfakcji.
Niedawno na spacerze jakaś Pani na moje hasło, ze Marika to skóra zdjęta z ojca wspomniała mi, że córki podobne do tatusiów mają dużo szczęścia w życiu. Jeśli o mnie chodzi jestem ogromną szczęściarą. Zatem zgadnijcie do kogo jestem podobna.
Uffff, ale się rozpisałam

Agu-s super, że Ci się podoba.
Zaneta_81 a macie kotki w domku
