Widzicie godzinę tego posta...
Zatem... dopiero kładę się spać, a pobudka była o 8 rano. Doby mi na wszystko brakuje. Tak to jest, jak się ma działalność, małe dziecko i jeszcze chce się coś wokół siebie zdziałać.
Ale, ja lubię, jak się dużo dzieje i to najważniejsze.
Z rzeczy na temat, bo to w końcu wątek dziecka, a nie mój. Wczoraj tj. 30go jeszcze Marika zjadła słoiczek marcheweczki, w dzień kleik i na noc kleik.
W dzień, bo mama za sprawami latała, a cyca zostawić dziecku się nie dało

Na noc by lepiej spała, ale po opróżnieniu piersi.
Zaś w sprawie marchewki, to meldujemy, że to jej ulubiony smak póki co. Wmiotła go na 2 strzały i to popisowo. Dosłownie. Drugą porcję przy dziadkach, gdy mama chciała się pochwalić umiejętnościami Córy. Nie zawiodła mnie moja Latorośl. Z wielkim zapałem konsumowała na ich oczach marchewę, barwnie się nią maziając. Ba! Dała radę dorosłą łyżeczką, bo mama prywatnej zapomniała.
Jutro może jarzynowa, a może marcheweczka z ryżem. Pomyślę jeszcze nad tym poważnie

See You later Aligator.