Hej Laseczki!
Ależ tu ruch, mimo mojej nieobecności.
Mamy ostatnio troszkę cięższy okres, stąd mnie mniej na forum, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jedna ze spraw, które spędzają mi sen z powiek została czasowo oddalona, zatem mam chwilę oddechu i możliwości kreatywnego działania.
Zdjęcia z samego chrztu dopiero będą i nie mam pojęcia, jak wyszły. Zatem nie wypowiadam się na chwilę obecną, czy sesja się udała . Z pewnością mogę stwierdzić, że zostałam pomalowana przez Pati w bardzo odważny i inny sposób, niż ja sama siebie maluję, czy malowały mnie inne wizażystki.
Jednak efekt mimo, że zaskakujący, był zadowalający

Sama Pani fotograf to super miła dziewczyna, w dodatku okazała się koleżanką mojej przyszłej bratowej.
Jak już Wam pisałam wcześniej, noc poprzedzająca chrzciny była dość trudna. O 4.30 nad ranem obudził mnie szybszy oddech Mariki, a ją z kolei wybudzili sąsiedzi, którzy mieli imprezę i zebrało ich na nocne, głośne dyskusje.
Zza ściany dobiegał męski głos, który wpadł w trans i bezlitośnie wywalał z siebie słowa, jak karabin maszynowy: trata ta ta ta ta... Dziecko mi się przebudziło nie na żarty. Nigdy Jej się nie zdarza budzić w nocy, tymczasem zaczęła głośno i namiętnie ssać kciuka, postękując bezsilnie. Przygarnęłam ją zatem do cycusia i uśpiłam na nowo. Sama po tym wybudzeniu też miałam problem z zaśnięciem, podczas gdy sąsiad nie ustawał w swojej mentorskiej gadaninie, już lepiej muzykę by włączyli

Wyszperałam stopery z czeluści szafki nocnej, zainstalowałam je w uszach i dopiero to pozwoliło mi przykimać do niespełna 7 rano.
O wspomnianej już godzinie, ponownie przygarnęłam nasze szczęście do piersi i, gdy już się nasyciło ruszyłam z przygotowaniami. Poranna kawka kąpiel, nakarmienie kotków, przygotowanie butli, smoczków i słoików dla Mariki na cały wyczerpujący dzień.
Około 9 rano obudził się mój mąż. Zjedliśmy śniadanko, nakarmiliśmy i ubraliśmy Małą i około 10.30 ruszyliśmy do studio na sesję.
Nasza fotograf okazała się bardzo sympatyczną osobą, choć widać było jej przejęcie w temacie i, że dopiero zaczyna bywać w profesji. Jednak jest to bardzo Młoda osoba i samo przez się jest to zrozumiałe. Zadatki jednak ma i widać, że ma swoje wizje i pomysły, co akurat bardzo cenię u artystów.
W okolicach 11.50 ruszyliśmy do fotografowania naszej Dziewczynki w pięknym śnieżnym body z falbanką i aniołkowej sukienusi od cioci Eli. Mijała 3 godzina niespania Mariki, jednak butla została skonsumowana przed bliskim spotkaniem z aparatem i na pełen brzuszek łatwiej było jej znosić cenę sławy.
Odsłona I: Dziewczynka w białym body, odsłona II: Dziewczynka w sukieneczce, odsłona III: Dziewczynka w sukieneczce z rodzicami.
Tutaj Pani fotograf zauważyła, że cała rodzina utrzymana jest w tonacji fioletowo- różowej i pochwaliła mamusię za inwencję twórczą.
Czas leciał niespostrzeżenie. Nie pamiętamy kiedy zadzwonił domofon i w studio pojawili się rodzice Chrzestni naszej Córeczki. Zanim jednak weszli na plan, my jako rodzina zostaliśmy obdarci z ubrań i pozowaliśmy do metaforycznych zdjęć z naszą Anielicą spowitą w tetrę.
Marika cały czas wszystko dzielnie znosiła i uśmiechała się do obiektywu i do nas.
Kolejno na plan zdjęciowy wkroczyli Chrzestni i tradycyjnie zapozowali do kilku ujęć z Mariką. Tutaj Marika zaczęła przecierać oczka... nieuchronnie zbliżała się godzina jej obiadku i dłuższej poobiedniej drzemki. A tu ani jedno, ani drugie nie pojawiało się na horyzoncie.
Przyszedł czas na zdjęcia z dziadkami i... nasze Dziecię bezsilnie odpłynęło. Zasnęła tak spontanicznie, że nikt tego nie odnotował. Robienie z nią zdjęć okazało się niemalże niemożliwe. Odpadła, jak nieżywa. Nic nie było w stanie jej wybudzić. W efekcie czego dziadkowie mają zdjęcia z różową polarową kremówką (tutaj następowało już przygotowanie do wyjścia ze studio) która nie wykazywała oznak życia i zamiast oczu miała dwa XX, jak w kreskówkach.
Po 15 minutach szybkiej regeneracji Mała na chwilę przebudziła się. Wykorzystaliśmy ten moment na 2-3 ujęcia z dziadkami, a że było jej gorąco to zdjęliśmy jej kożuszek i kapelusik, zatem została w mało reprezentacyjnej wersji ubrania w zestawie białe body+ wielkie różowe spodenki... ciekawam jak to wyszło na zdjęciu.
Śmiechu jednak przy tym było co niemiara, a i sama zainteresowana zdawała się nie być nieszczęśliwą z tego powodu.
Czas było kończyć sesję, z którą się zdziebko rozszaleliśmy i uderzyć w progi kościoła... zatem ruszyliśmy (cdn)