Majeczko bardzo bym chciała, a prawda jest taka, że trud wychowania to ja dopiero rozpoczynam.
Pokręcił nam się dziś dzień. Wyszłyśmy bez obiadku, ale przed jego czasem za sprawami. Spraw jako tako nie załatwiłyśmy, bo złapałyśmy gumę w wózku, a oryginalnie dołączona pompka okazała się giga badziewiem. Przez 30 minut walczyłam z nią na obcym podwórku, aż zniechęcona niepowodzeniem poprosiłam o pomoc dwóch panów z galerii "Złota rączka" Akurat opuszczali jeden z domów, w pobliżu którego zmagałam się z kołem. Niestety nic nie zaradzili... hmmm a może stety. Przynajmniej wiem, że to nie moja nieporadność była winna, a porażka producenta wózka, bo pompka nie pompuje. Na pomoc przyjechał mi Paweł i napompował koło samochodowym kopresorem. Nie na długo jednak, ale wystarczająco by ruszyć dalej w trasę.
Tyle, że akcja "koło" zazębiła się z akcją "obiadek Mariki", a my nic nie załatwiłyśmy z zaplanowanych spraw. Było, nie było musiałyśmy improwizować. Kupiłam więc Bobovitę w Stokrotce i nakarmiłam Małą poza domem. Nie powiem, ciężko było opanować dzieciątko, które rozglądało się ciekawsko za każdym człowiekiem, psem, kotem. Łyżeczka stawała się obiektem zainteresowania, gdy wykonywałam gest sugerujący, że kończymy jeść. Wtedy to Marika szeroko otwierała dzioba i mówiła "AAAAAAAAAAAAA"

Niemniej akcja zwieńczona sukcesem.
Koło niestety jedzie do wulkanizacji bo po godzinie znowu złapało flaka. Zdaje się, że coś się w nim rozszczelniło.
Z wiadomości cyckowych... laktacja mi hamuje

Rano Marika najada się o 8 i starcza jej tylko do 10.30 i do wieczora nie karmię cyckiem. Teraz np. mija 9 godzina odkąd nie karmię, a piersi są względnie miękkie. Myślę, że wytrzymam do 21 i tylko karmienie przednocne będzie konieczne.
Dodatkowo tylko pierś prawa utrzymuje taką produkcję, że się przelewa. Lewa mocno przystopowała.
Marzy mi się by do soboty wyprowadzić te piersi do stanu znośności. W sobotę bowiem Św. Walentego i perspektywa super wieczoru z mężusiem... wychodne mamy

Marika jest na etapie przejściowym z czołgania się do raczkowania. Przesuwa się, niezgrabnie odpychając się nóżkami i rozkosznie wypinając dupkę do góry.
Kręcenie się z plecków na brzuszek i z brzuszka na plecki to zabawa nad zabawy. Tylko to siadanie, jakby w miejscu stanęło. Przy pomocy usiądzie. Sama się nie kwapi. Siedząc bez podtrzymywania wytrzymuje z prostymi pleckami ok 10 sek, później nachyla się do przodu, albo robi fikut na boczek.