Oooo Ciocia Ola potwierdza mamusine chwalipiętstwo

A my nie piszemy, bo czasu nam brakuje na wszystko. Mariczka nadal kicha, no ale z katarem to już tak jest, że...
Dodatkowo mamy babcię w szpitalu i sprawy z jakimi tam poszła ciut się pokomplikowały, więc jeżdżę w odwiedziny i troszkę pomagać, co kurczy mój czas jeszcze bardziej.
Marika dzisiaj zaszalała i zjadła 2 słoiczki zupki z kłapouchym na obiad. Po jednym uderzyła w taki płacz, że ona chce jeszcze, że wprawiła mnie w osłupienie. Banan zaś stał się jej ulubionym deserkiem. Jutro dam jej uśmiechnięty owoc w łapkę, zobaczymy czy go zje, czy wszystko nim wysmaruje dookoła.
Po jagodzie, którą udało mi się wywabić strzeliła 2 tak smoliste kupy, że nawet Paweł się nimi przeraził

Ulubionym zajęciem naszej Dziewczynki jest ściąganie sobie skarpetek. Ba! Nawet rajstopom daje radę! Grzechotki z guziczkami wprawiającymi je w drgania lub proces przygrywania różnych melodii radzi sobie śpiewająco. Ona już wie, do czego te przyciski służą i tylko czekamy, kiedy nam się cierpliwość skończy i będziemy kolekcjonować baterie do jakiegoś ukrytego pudełka.
U mamusi grypsko odpuszcza, ale nie pożegnało się jeszcze na dobre. Na fitnessie jednak daję radę, a dzisiejsza frekwencja na zajęciach sprawiła, że zapomniałam o kaszlu i bolących węzłach chłonnych.
W sprawie zdjęć. Jutro mieliśmy je wybierać, ale fotografki też nie oszczędziło choróbsko i będziemy dokonywać wyboru ujęć z mini wersji wysłanych na e-maila. Zatem kiedy dostanę pełne rozmiary nie wiem, ale jak obiecałam, tak też uczynię i Wam to zrekompensuję, o ile nadal reflektujecie na podglądactwo
