Spoko, możecie szaleć na temat babć ile chcecie

Łączę się w bólu. Jakby u nas która z łyżeczką wyjechała, to bym zapytała, czy może być taka wazowa, do zupy

A tak na serio, to ten ząb, nie ząb, ale może ząb, bo mała ma luźną kupkę. Tak bardziej niż dotychczas. Dziś ostatnia, a 4 ze wszystkich dzisiejszych (rekordowa ilość po odsmółkowaniu) była bardzo wodnista, a dziecko bardzo marudne. No więc ten nie ząb, to może ząb

Cycki mi ześwirowały, bo Młoda wiecznie na nich wisi i one biedne powariowały, co się dzieje. Jednak dziś od położnej Moniowej dowiedziałam się, że kryzys laktacyjny występuje z częstotliwością:
3,6,3
3 tygodnie, 6 tygodni i 3 skończone miesiące życia dziecka.
To by się u nas zgadzało. Jestem wyssana z sił... dosłownie. Takie napędzanie laktacji jest cholernie męczące, ale sądzę, że warte tego całego zachodu.
Dziś miałam super zwariowany dzień i czuję się z tym dobrze... bardzo dobrze. Najpierw wizyta u mojej bardzo dobrej koleżanki, z inną bardzo dobrą koleżanką, więc dawka super pozytywnych emocji. Po tym spotkaniu szał w domku obiadkowo- obrządkowy i załatwienie 1 spr. zawodowej.
Wizyta u Moni sadystki-dentystki. Na koniec trening, na który miałam nie iść bo czuję się wyzuta z sił, z racji rozkręcania laktacji.
Jednak dałam radę, a teraz szykuję mężowi prowiancik na jutro bo jedzie do chorej cioci, o której pisałam wcześniej, a która niestety nie ma się lepiej.
Poza ostatnim, o czym napisałam, to wszystko inne daje mi namiastkę normalności. Uwielbiam mieć tyle zajęć i dni wypełnione po brzegi, a przy tym różnorodne.
Oczywiście we wszystkim towarzyszyła mi wisząca na cycku Marika. No! Za wyjątkiem wizyty na fotelu dentystycznym i treningiem. Mam nadzieję, że coś z tego rozkręcania wyniknie, bo (.)(.) naprawdę zaczęły mi szaleć.
Jutro kina nie będzie, choć bardzo chciałam zobaczyć film "To nie tak, jak myślisz Kotku" W zamian wizyta u lekarza oczodołowego, czyli okulisty

Ale, ale... może męża przy weekendzie wyciągnę, a córę teściom na wieczór wciśniemy

Buziaki dla Was.